Następuje przewartościowanie.
Zdaje mi się, że dążymy do całkowitego zaprzestania tego co podobno stanowi o naszym człowieczeństwie. Wyzbywamy się myślenia. Na potęgę.
Każdy dzień wydyje się być zredagowany dla nas. Musimy jedynie biernie odegrać swoją rolę.
Media serwują nam kompletnie jałowe informacje. Najważniejszymi są te , które w istocie ważne nie są lub być nie powinny a są jedynie ważne ze względu na "wagę szokową". Kolejnym etapem niszczenia naszej zdolności myślenia jest redagowanie za nas charakter podanej informacji. Zaczynam powoli podawać w wątpliwość wszystko co serwują media. Wg mnie programy informacyjne nie powinny nazywać się informacyjnymi a opiniami na temat wydarzeń.
Najbardziej jednak wrażliwy jestem na grafomanię współczesnych mediów. Przyzwyczailiśmy się do tego, że żyjemy w czasach kiedy informacja po 5 minutach jest stara, więc media prześcigają się w jak najszybszym ich podawaniu. Czasem jednak w wyniku tej szybkości kaleczony jest język. Niedawno w jednej z najbardziej znanych programów telewizyjnych dowiedziałem się np, że stolicą Węgier jest BUDAPESZ... Innego dnia na jednym z największych portali informacyjnych czytając opis artykułu technologicznego przeczytałem opis funkcjonowania TYLNIEJ klapki.
Hedonistyczny konsumpcjonizm w którego szpony jesteśmy wpychani każdego dnia to kolejny dowód na próbę zamachu na umysł.
Widziałem niedawno iście dantejskie sceny rozgrywające się w jednym z supermarketów w Dniu Wielkich Promocji. Dzień ten zapowiadany z wielkim wyprzedzeniem spowodował, że społeczeństwo oczekiwało Dnia z wytęsknieniem. Ten i ów uchylali rąbka tajemnicy na forach internetowych, że to i owo będzie o 50 procent taniej.
Dantejskie sceny polegały na tym, że ludzie bili się (dosłownie), aby wyrwać sobie z rąk telewizor...
Wydaje mi się, że w społeczeństwie w którym żyję święta Bożego Narodzenia są tożsame z promocjami w sklepach.
Kolejna sprawa - praca. Pracownik = numer identyfikacyjny. NIC więcej. Takie mamy niestety czasy, że firma w celu maksymalizacji zysków potrafi zwolnić kilkuset pracowników. Nic nie jest ważniejsze niż dochód. Zyski kwartalne, półroczne, roczne. Dywidendy, kursy akcji. Zwykły szary Iksiński ma tutaj najmniejsze znaczenie. Każdy z nas jest tylko częścią większego łańcuszka. A żeby być sprawiedliwym trzeba dodać, że żyjemy w tym łańcuszku, gdyż jedyną alternatywą jest radzenie sobie samemu, a z racji tego, że jest to mniej wygodne wolimy oddać tę część naszej wolności w imię wygody. Sam jestem wygodny i pracuję na etacie.
Innym aspektem tej sprawy jest postęp technologiczny. Aczkolwiek postęp technologiczny powinien wyprzedzać spadek cen a tak się nie dzieje (przynajmniej nie w naszych portfelach - spadek ceny wytworzonego dobra wcale nie znaczy, że producent będzie chciał by końcowa wartość wytworzonego dobra spadła, a raczej zachowa różnicę dla siebie),
To takich kilka przemyśleń z ostatnich dni, które nie dawały mi spokoju i postanowiłem się z Wami podzielić z racji mojego blogowego lenistwa.
Pozdrawiam
Pimel