niedziela, 27 kwietnia 2025

Na początku zrozum, że umierasz

 Bez instrukcji obsługi. W taki sposób pojawiamy się na tym łez padole. 

Bez wytycznych, w którym kierunku podążać. 

Bez drogowskazów. 

Ten jeden moment, w którym już na zawsze żegnamy się z macicą jest najczystszym momentem niezapisanej kartki naszej historii.

Paradoksalnie moment naszych narodzin jest początkiem umierania. Nie mamy jednak świadomości jak długo ten proces będzie trwał. 

Dziś temat, który jest mi bliski od dłuższego czasu. Umieranie. 

*                                                                         *                                                                                *

Celowo napisałem, że moment naszych narodzin jest początkiem umierania. Napisałem tak, ponieważ kierunek jest tylko jeden. 

Zamiarem tego wpisu nie jest jednak rozpaczanie nad faktem umierania. Wręcz przeciwnie. Celem jest pochwała życia. Często rozmyślałem o tym, że świadomość śmiertelności powinna dawać nam motywację do tego, by nasze życie cechowała szczerość. Wobec siebie. Żyjąc w zgodzie sobą nie okłamujemy osoby, z którą jesteśmy najbliżej przez całe życie. Nas samych.

Jest takie angielskie powiedzenie: "Practice what you preach", które w wolnym tłumaczeniu znaczy tyle samo, "żyj w zgodzie z tym co głosisz". Lubię weryfikować swoje własne postępowanie wedłług tej zasady. I przyznam szczerze, że często łapię się na tym, że nie do końca mi to wychodzi. I staję wtedy w obliczu weryfikacji. Czasem trzeba podjąc decyzję o kalibracji własnych zachowań lub własnych przekonań. Nie zawsze to co myślimy o sobie jest zgodne z prawdą. Nie miało być jednak o mnie a o umieraniu.

Czasem natchnienie daje zupełnie nieoczekiwany moment. I podobnie jak w przypadku wielu wpisów na tym blogu podobnie było w tym przypadku. O tym jednak napiszę na samym końcu.

Wracając do tematu głównego. 

Czy myślisz o tym, że umierasz? Czy myślisz o tym, że być może dziś jest już ostatnim momentem kiedy Twoja fizyczność będzie w stanie reprezentować Twoją świadomość? A jeśli odpowiesz twierdząco, to co w związku z tym? Jakie podejmujesz działania w związku z tym? Czy jakiekolwiek?

Mój mistrz mawia, że życie przeżywamy wprzód, lecz rozumiemy wstecz. Tkwi w tym wielkie niebezpieczeństwo, ponieważ w momencie, kiedy już dobrniemy do końca naszej wędrówki, być może zrozumiemy, że za bardzo skoncentrowani byliśmy na tym w jakich butach dane jest tę wędrówkę odbywać, miast rozglądać się dookoła i czerpać wszystko to co jawi się wokół.

"Podróżuj. Najlepiej z kimś kogo kochasz. 

Kochaj kogoś, kto jest tego wart"

Pisałem nie raz o miłości. Chyba jesteśmy tak wychowani, że powiedzenie drugiej osobie kocham Cię przychodzi nam z wielkim bólem. Tym pierwszym momentem, kiedy zapisujemy swoją dotąd czystą kartkę jest dzieciństwo. Pierwszym zdaniem, kótre na naszej kartce powinno być zapisane jest Kocham Cię właśnie. 

Miłość wg mnie jest pierwszym fundamentem, na którym powinniśmy budować swoje jestestwo. A pierwszymi nauczycielami, którzy powinni wypowiedzieć te słowa są rodzice. Weryfikacja tego czy nasze dzieci znają wartość tych słów następuje w momencie, kiedy przychodzą do nas same i wypowiadają te słowa w naszym kierunku. 

Czy Ci, których kochasz wiedzą o tym? Czy im powiedziałeś (-aś)? Zrób to. Jutro może już nie być okazji.

Nie ulegaj cyfrowej iluzji. Algorytmy to opium dla mas

Zamiast postów – miej wspomnienia. Zamiast lajków – wybierz las

Ostatnimi czasy wiele rozmyślałem o doświadczaniu. 

Często słyszymy wokół aby czerpać z życia jak najwięcej, tymczasem często ograniczamy siebie lub swoich najbliższych. 

Ponownie wejdę w rolę rodzica. "Nie rób bo się ubrudzisz", "Po co ci to, pobawisz się parę minut i wyrzucisz", "Daj sobie spokój bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz".Wysyłanie takich sygnałów w stronie dziecka sprawia, że zabijamy ich chęć doświadczania. Niszczymy to co w nich jest najpiękniejsze, to co często jaki dorośli utraciliśmy. Zachwyt nad światem wokół.

Trudno jest wyzwolić się z tej pułapki. Ale w myśl zasady "practice what you preach" staram się weryfikować i kalibrować swoje działanie. Moją rolą jako rodzica nie jest tłamszenie dziecka i zabijanie w nim zachwytu nad światem. Moim zdaniem rolą rodzica jest oddanie dziecku możliwości przeżywania świata i smakowania go w każdym wydaniu. Bycie gdzieś nieopodal w przypadku, hdy chęć smakowania tego świata sprowadzi nań niebezpieczeństwo. Dzieci umieją podejmować ryzyko, coś czego my - dorośli staramy się wystrzegać jak ognia. Kiedyś mój teść podczas pewnej sytuacji powiedział, że bez ryzyka nie ma zabawy. W tamtej sytuacji było to poniekąd zabawne, ale jest w tych słowach duża doza uniwersalnej prawdy.

Gdy zrozumiemy, że umieramy być może wzrośnie w nas chęć do tego by doświadczać świata ze wszystkimi jego smakami i kolorami? Być może na powrót staniemy się w jakimś stopniu dziećmi...

Każdego dnia wzrasta we mnie świadomość jak wielki wpływ ma na nas otoczenie. W wielkim stopniu kreuje naszą osobowość. Warto w związku z tym otaczać się tym co nas wpiera. Warto przejrzeć zawartość naszego "portfela" znajomości. Czy ludzie, którzy są wokół nas służą dobrym słowem. Czy cię wspierają, gdy tego potrzebujesz? Czy gdy podejmujesz ważną da Ciebie decyzję starają się Ciebie odwieść od zamierzonego planu, czy raczej wspierają Cię w dążeniu do celu, gdy wiedzą jak ważny ten cel dla Ciebie jest? 

Czy wiadomości, które do nas docierają są wspierające? Czy dodają nam "skrzydeł" do działania, lub raczej wprost przeciwnie, podcinają je. Kiedyś dawno dawno temu, kiedy jeszcze polityka była w epicentrum moich zainteresowań non stop wysłuchiwałem wiadomości serwowanych 24 godziny na dobę. Karmiłem się negatywnymi informacjami (zauważcie, że w publicznych serwisach informacyjnych dobrych informacji jest prawie zero). Skutkowało to wiecznym zdenerwowaniem na sprawy , na które nie miałem absolutnie żadnego wpływu. Moje podejście ewoluowało i teraz ograniczam spożycie wiadomości (choć nie w takim stopniu w jakim bym chciał). Teraz częściej zadaję sobie pytanie, czy mam jakikolwiek wpływ na daną sprawę, jeśli odpowiedź jest negatywna, to po prostu akceptuję to jak jest i idę dalej. Staram się nie marnować swojej energii na coś na co nie mam wpływu.

Psa pogłaszcz. Serce pokaż

Przed lustrem, bez wstydu stań

Być może to efekt dojrzewania emocjonalnego, ale odkrywam, że otwieranie przed drugą osobą tego kim się jest sprawia mi satysfakcję. W świecie, w którym zakopujemy się głęboko w swoich jaskiniach i ubieramy się w grube skóry aby nikt tak naprawdę nie ujrzał naszej wrażliwości bycie szczerym jest odwagą.
W świecie, w którym wmawia się nam, że miliony lajków wyznaczają sukces być bezlajkowym nomadem.
Jedynym lajkiem o który walczę każdego dnia jest ten od moich najbliższych. Gdy mój starszy syn usiądzie obok na kanapie by móc obejrzeć ze mną film wieczorem, gdy młodszy złapie za rękę podczas spaceru, gdy nie mogę się doczekać aby przytulić żonę i cieszę się na każdą naszą rozmowę to jest to jeden lajk, który przebija miliony cyfrowych.
By móc stanąć przed lustrem i rozpoznać tę drugą osobę. A nie jest to łatwe zadanie. Uczymy się nas samych każdego dnia. Bywają dni, że nie poznajemy samych siebie. Czasem dajemy sobą sterować w taki lub inny sposób. Czasem pozwalamy aby to emocje nami rządziły. Oddawanie władzy jest łatwe. Zbyt łatwe. Tymczasem posiadanie władzy nad własnym życiem wiąże się z odpowiedzialnością, a mimo wszystko nie chcemy być odpowiedzialni. Czasem łatwiej jest zrzucić odpowiedzialność na czynniki zewnętrzne, na inne osoby.
Jeśli nie osiągam wyznaczonego celu, nie owbiniam innych. Obwiniając oddajemy władzę nad swoim życiem w obce ręcę.


Masz prawo nie wiedzieć czego chcesz

Niepewność jest codziennością


Nikt nie posiadł recepty na uniwersalną prawdę życiową. Żyjemy tak jak umiemy i w taki sposób w jaki na nauczono. W trakcie gdy nasze życie upływa i przemijamy uczymy się nowych prawd. Zarówno o sobie jak i o otoczającej nas rzeczywistości. Mój przepis na życie wcale nie musi być Twoim. Popełniamy błędy. Całe mnóstwo. Jesteśmy niedoskonali. Ułomni. Zarówno fizycznie jak i psychicznie.  Posiadamy jednak możliwość zmiany. Każdy poranek, kiedy otwieramy z sukcesem swoje powieki jest szansą by podjąć się wyzwania zmiany. Nie musi ona być fundamentalna. Takie wymagają czasu. Życie składa się z dni a dni z godzin. Jeśli dążysz do dokonania pozytywnej zmiany w swoim życiu przez godzinę, to już zmieniasz 1/24 twojego dnia. Przygoda z bieganiem nauczyła mnie szalenie ważnej rzeczy. A mianowicie tego, że pół maraton (który miałem przyjemność popełnić) składa się z 21097,5 metra. Każdy jeden jest ważny. Zarówno ten pierwszy jak i ten dziesięciotysięczny. Z takich "metrów" składa się również nasze życie. Myśląć o całości dystansu możemy nigdy nie podjąć wyzwania. A uczucie przyjemności przychodzi tylko kiedy pokonamy ten dystans i spojrzemy wstecz czego dokonaliśmy. Warto o tym pamiętać.

Śpiewaj jakby właśnie kończył się świat

Gdy dokonasz tego, powiedz mi jak? 

Powiedz mi jak? 

Powiedz mi jak?





niedziela, 2 lutego 2025

Gniew

 Na wzburzonych falach bezkresnego oceanu gniew toczy okręt. 

Walka z pozoru przegrana być może jest początkiem wielkiej przemiany bezkresnego oceanu w niezmącone wody spokoju. 

***

Dziś słów kilka o gniewie. Tak wyszło :-) Jak wszystko co pojawia się w moich blogowych przestrzeniach tak i dzisiejszy wpis jest podyktowany życiem i moim jego obserwacjami.

Czasem wpadam w gniew. Pewnie czasami zdarza się to każdemu z nas. Nadchodzi moment zaćmienia umysłu i spowija nas mgła szaleństwa. Zazwyczaj kryją się za tą mgłą powody. Mogą one być różnorakie. Samochód przed nami jedzie wolno, podczas gdy nam się spieszy, poczuliśmy się niesprawiedliwie potraktowani, sami czasem jesteśmy powodem naszego gniewu. Gniewamy się na dzieci, które nie stosując się do naszych poleceń wybierają własną ścieżkę. 

Zastanawiam się dziś jak to jest nie odczuwać gniewu. Jak to jest pozbyć się z siebie złości i żyć w harmonii. Z sobą, z innymi, ze światem wokół. Brzmi poniekąd naiwnie, ale czy nie jest prawdziwe stwierdzenie, że osoby lub zdarzenia, które potrafią wywołać u nas gniew mają nad nami kontrolę? Po cóż zatem dobrowolnie oddawać kontrolę nad swoim życiem? Czy nie łatwiej byłoby samemy kontrolować własne istnienie.

Dzieci.

Wpadamy w gniew również w konfrontacji z nimi. Dzieje się tak, dlatego, że chcemy aby podążały one drogą, która jest dobra. Nie tą, którą one uważają za dobrą dla siebie, tylko tą, którą my uważamy za dobrą dla nich. Często odbieramy im prawo wyboru własną ścieżką. Odbieramy im prawo do samostanowienia o sobie. Odbieramy prawo do podejmowania decyzji. Tymczasem kształtowanie polega na stawaniu się dzięki nabytemu doświadczeniu. 

Niektórzy powiedzą, że tym samym chronimy nasze pociechy przed skutkami kiepskich decyzji. Na tym jednak polega bycie człowiekiem, że takie decyzje również trzeba podjąć. Te kiepskie również nas uczą. Gdyby kilku miesięczne dziecko podążało tokiem myślenia nas - dorosłych to pewnie do dziś większość z nas by pełzała. Po co uczyć się chodzić skoro tylko nabijemy sobie siniaków. 

Pragnę widzieć swiat wokół mnie w pozytywnym świetle i doszukuję się pozytywnych aspektów w zdarzeniach, kóre wydają mi się na pierwszy rzut oka negatywne. 

Tutaj zahaczę jeszcze o inny temat. Świat wokól nas jest taki jakim go widzimy. 

Kiedyś pisałem o okularach - takie jakie założysz taki bedziesz miał widok. Ciemne lub kolorowe? 

Tak jest w życiu. Narzekając na wszystko co nas otacza wysyłamy do świata złe wibracje. I tym samym świat nam odpowiada. Tymczasem można zaczarować rzeczywistość. 

Wysłać w świat uśmiech.

Wysłać w świat wdzięczność.

Wysłać w świat miłość.

Ale zrobić to szczerze. I czekać na wiadomość zwrotną.

Dobrego tygodnia :)

sobota, 25 stycznia 2025

Iskra

 


Gdy szarość dnia bezbrzeżnie zjada nasze jestestwo i z ponurą Schopenhauerowską zgodą przyjmujemy na siebie kolejne ciosy od samego siebie gdzieś w przestrzeniach otwiera się szczelina, z której wyziera iskra. Ta mała zdobycz, perła w koronie istnienia, która potrafi zbudzić z kalecznego snu, marazmu.

A gdy już Cię swym niezniszczalnym światłem dosięgnie spojrzysz w lustro Krainy Czarów i widzisz siebie po drugiej stronie. "Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga, łam czego rozum nie złamie"...

Dzisiejszy post powstał na podstawie przebłysku. Jednej chwili, którą z marnym skutkiem próbowałem zatrzymać przy sobie tylko po ty aby dowiedzieć się że próby są skazane na porażkę. Ale czy aby na pewno?

Czym zatem jest ten przebłysk, ta ISKRA? To nieopisalne przeżycie. Zapierająca dech świadomość wspaniałości istnienia. Esencja Bytu. To moment kiedy nagle zamiera ruch wokół i coś sprawia, że znajdujesz się w środku innej rzeczywistości. Kiedy pokonujesz samego siebie, swą niewiarę i zwątpienie. I jeśli ktoś pomyśli, że oto dokonał się cud i wszedłem z powrotem na ścieżkę wiary, to spieszę wyprowadzić z błędu. Nic takiego się nie stało.

W jednej chwili poczułem jedność z wszechświatem. Poczułem, że będąc jego integralną i nierozerwalną częścią mogę a być może i powinienem kierować się ku temu co być może dziś wydaje się niemożliwe z punktu widzenia racjonalnego. Jest coś innego poza racjonalnym istnieniem. Świadomość. Duch. Iskra. Niewiem i szczerze mówiąc nie obchodzą mnie nazwy. "To co zwiemy różą pod inną nazwą nie mniej by pachniało"

Eterycznie ulotna chwilo trwaj.

niedziela, 19 stycznia 2025

Efekt motyla

 Ostatnimi dniami zastanawiałem się nad tym jak wielki wpływ na nas i naszych najbliższych mają chwile, w których decydujemy się podjąć decyzje. 

Jak w każdym przypadku, tak i również w tym wpis na blogu poprzedzony był pewnymi przemyśleniami natury egzystencjonalnej okraszonymi zdarzeniami w życiu rzeczywistym.

Jak wiele naszych zachowań i podejmowanych decyzji ma wpływ nie tylko na nas, ale również na nasze otoczenie. Raz te decyzje są lepsze, innym razem gorsze. Faktem pozostaje jednak, że każdą nawet najmniejszą decycją zmieniamy czasoprzestrzeń wokół nas.

Będąc rodzicami zmieniamy rzeczywistość naszych dzieci. Będąc w jakichkolwiek związkach przyjacielskich zmienimy również i te relacje. Będąc w związku małżeńskim zmieniamy rzeczywistość wokół relacji z naszym małżonkiem.

Chciałbym wierzyć w to, że decyzje te są podejmowane w oparciu o przesłanki starannie przeanalizowane i przeyślane. 

Jestem jednak skłonny uwierzyć bardziej w to, że nasze decyzje są często nieprzemyślane i kierowane chwilą.

I gdzieś tam w oddali czekają ofiary naszych nieprzemyślanych decyzji. Ci, którrych o zdanie zwykle nie pytamy, gdyż uważamy że mamy niepodzielną rację i nikogo pod uwagę brać nie musimy.

Każda decyzja jest brzemienna w skutki. Niekoniecznie tylko dla nas.

niedziela, 12 stycznia 2025

Straty

 Ostatnimi czasy jakoś tak wyszło, że wszystkie moje wpisy traktują poniekąd o śmierci. Dziś nie będzie inaczej. Będzie bardzo podobnie. Dziś chciałbym napisać o stracie...

Każdy z nas w pewnym momencie swojego życia poczuł smak straty. Nie takiej zwykłej. Takiej najgorszej. Takiej po której nic już nie jest takie jakie było przedtem. 

W pewnej chwili czas zatrzymuje swoje podwoje by uświadomić nam jak bardzo jesteśmy znikomi w obliczu śmiertelności.

Śmierć zakpiła z jestestwa 28 lat temu. W bezczelny sposób zaśmiała się w twarz śmiertelnym i zakpiła z tych, którzy planowali. 

"Mors Est Quies Viatoris, Finis Est Omnis Laboris" głosi starołacińskie przysłowie. "Śmierć jest odpoczynkiem dla podróżnika i kresem każdej pracy". To w tłumaczeniu na polski. 

***********************************************************************************Śmierć pozostawia w nas stratę. Czasem niepowetowaną. Taką, po której nie ma już nic. Zostaje ogromna pustka. Nicosć. Brak. Brak jest przeciwieńswem obecności. Tej obecności, która będąc gwarantowaną nigdy taką nie była.

***********************************************************************************Gdy samotność karmi poczuciem braku, drwina z bezsensu straty jest tym bardziej przygniatająca im bardziej bezsensowna jest ta strata.

***********************************************************************************

Jesteśmy pyłem na wietrze a nasze istnienie nie jest gwarantowane a jest marne. 

Zegar naszych dni bezdusznie odmierza kolejne sekundy. Patrząc na każdą kolejny "tik" zastanawiam się kiedy zapieje kur?


Dla T.

niedziela, 5 stycznia 2025

Śmiertelne ograniczenie

 Nowy rok, nowy początek. To co dla wielu pozostaje powodem do uśmiechów i drwin, dla innych jest kolejną szansą, którą stawia przed nami życie.

Nie będę się tutaj rozwodził nad tym jakie postanowienia noworoczne mamy i jaki jest ich sens. 

Ten wpis będzie o czymś zupełnie innym. 

O przemijaniu.

"Memento mori" 

Czytam obecnie ciekawą książkę i myślę że ma ona wpływ na moje przemyślenia i poniekąd na to o czym jest dzisiejszy wpis.

Nie myślimy o tym, że nasz czas jest skończony. Lub inaczej - odsuwamy od siebie tę myśl. 

Bezmyślnie zatracając się w rozpraszaczach dnia codziennego. 

"Czas to pieniądz" głosi porzekadło. Poniekąd się zgodzę, lecz nieco zmienię je na potrzeby dzisiejszego wpisu.

"Czas to waluta". Najcenniejsza jaką mamy. Warto pochylić się nad tym stwierdzeniem choć chwilę i pomyśleć. Mamy ograniczoną ilość naszej waluty. W jaki sposób ją wydajemy? 

Ile tej waluty przeznaczymy na pracę? Pewnie wiele. Każdy z nas jest inny. Mamy inne cele, założenia, plany. Do czegoś dążymy. Nasz materialny byt jest kosztem za który tzreba zapłacić. Płacimy być może 8 godzin dziennie. Może 10. A być może płacimy 60-70 godzin tygodniowo. Różnie bywa w zależności od tego jakie są nasze priorytety.

Mój mistrz zwykł mawiać, że niektórych rzeczy się nie opłaca robić, ale warto. Nie opłaca się zapłacić 1000zł za bilet na koncert zespołu który trwa dwie godziny. Gdy jednak będąc na takim koncercie sięgasz nieba i przekonujesz się, że to co kiedyś dla Ciebie było nieosiągalne nagle jest w zasięgu twojego wzroku, to myślę że jednak warto. 

Nie opłaca się wyjść z dzieckiem wieczorem podczas zawieruchy na spacer 15 minutowy, ale gdy dziecko po kilku latach wspomina z uśmiechem ten zwariowany moment to wiesz, że skryło w swoim sercu wspomnienie, które z nim zostanie i było jednak warto.

Nie opłaca się kupić biletu do Norwegii tylko po to by posłuchać nad brzegiem fjordu w nocy utworu zespołu tylko dlatego, że kiedyś wyobraziłeś sobie ten moment, ale może warto?

Naszą walutą jest czas. Inwestujemy tę walutę. Czasem bezmyślnie, czasem roztropnie. Nie mnie to oceniać. Moim celem jest dziś uświadomienie wam, drodzy czytelnicy, że tak jest.

Jesteśmy śmiertelnie ograniczeni. Nasz czas jest określony. Nie wiemy ile tej waluty mamy na koncie. 

Warto o tym pamiętać i bardzo często o tym sobie przypominać. Być może wtedy będziemy w stanie rozsądniej wydawać tę resztę waluty która nam pozostała.

Gdy uderza w nas z całą swoją mocą świadomość naszej śmiertelności, życie w jednej chwili zmienia się jak za dotknięciem czrodziejskiej różdżki. Zwracamy się ku temu, co dla nas ważne. 

Problem tkwi w tym, że odsuwamy od siebie tę myśl. Myślimy że nasz czas jest nieograniczony i że zdążymy zrobić wszystko co zaplanowaliśmy. Planujemy więc więcej i więcej. A śmierć drwi z naszych planów w oddali. Pozwala nam trwać w swoim błędnym przekonaniu aż nadejdzie czas, kiedy boleśnie weryfikujemy wszystkie swoje plany.

Jeśli miałbym moim dzieciom przekazać jedną i tylko jedną prawdę życiową zanim odejdę to byłoby to "Idź w świat i zasmakuj go. Różnorodność barw i chwil. I pamiętaj, że twój czas jest skończony, więc rób wszystko abyś, w chwili gdy śmierć zapuka do twych drzwi, mógł z podniesioną głową powiedzieć że smakowałeś życia w każdego jego wydaniu". 

Tak sobie czasem myślę, że można okłamać wszystkich wokół ale wobec siebie samych mamy moralną odpowiedzialność by nie być kłamcą. Odpowiedzmy sobie zatem każdy z osobna drodzy czytelnicy: "Co warto?"

Z tym pytanie pozostawiam was w pierwszym tygodniu roku 2025. 

I życzę wam wszystkich świadomego przeżywania każdego dnia.

Pimel

"… Krążę jak wilk polarny

W wilczej duszy zew

Czego się bać w cieplarni stada?
Ostrzy kłów bogów niespełnienia
Oczy gaszących wszystko
Wszelki płomień z ust..."

(Roman Kostrzewski)



niedziela, 23 czerwca 2024

Inspiracje

 Miałem natłok myśli. 

Często zdarza się tak, że myśli jak motyle nadlecą z sobie tylko wiadomego kierunku. Usiądą na chwilę, by za moment odlecieć dalej w sobie tylko znane rejony świata. 

Czasem chcę uchwycić te myśli, lecz poźniej gdzieś odlatują i zapominam. 

W takich właśnie chwilach odczwam potrzebę notowania moich przemyśleń abym mógł do nich wracać.

Inspiracje.

Można spotkać je wszędzie i o każdej porze . Czasem w najbardziej niespodziewanych momentach naszego życia. Dziś zostałem zainspirowany słowamy swojego syna, który zapytał dlaczego jestem dla siebie niemiły. Sytuacja była poniekąd zabawna, gdyż odnosiła się do pewnego żartu sytuacyjnego, który miał miejsce w tamtym momencie. Słowa wypowiedziane przez mojego 7-letniego syna sprawiły, że myśli powędrowały w zupełnie innym kierunku.

Dlaczego jesteśmy dla siebie nieuprzejmi? 

Bo jesteśmy.

I wtedy ta nasza nieuprzejmość dla siebie znajduje wyraz we frustracji, której wyrazem jest nieuprzejmość dla innych. 

A co to oznacza być dla siebie miłym? Rozumieć siebie. Swoje zarówno dobre jak i złe strony. Akceptować siebie przede wszystkim. Ciekawi mnie ilu z was drodzy czytelnicy powiedziało kiedyś do siebie samych, że się kocha? Słowa te brzmią cokolwiek dziwnie gdy myślimy o sobie. Łatwiej nimi obdarować kogoś nam bliskiego. Czy jest jednak bliższa nam osoba niż my sami, którzy spędzamy z sobą całe życie, każdego dnia w każdej chwili swojego istnienia. My, którzy znamy każdą naszą myśl, każdą nadzieję i każdy strach?

Czy można być dla siebie uprzejmym? Bardzo chcę w to wierzyć. Spróbujmy.

Warto też być miłym dla innych ludzi. Bez oczekiwania na nagrodę. 

"Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam" (Dżem)

Na początku zrozum, że umierasz

 Bez instrukcji obsługi. W taki sposób pojawiamy się na tym łez padole.  Bez wytycznych, w którym kierunku podążać.  Bez drogowskazów.  Ten ...