środa, 7 grudnia 2016

Vox Populi, Vox Dei

Od pewnego czasu obserwuję miłościwie nam panujących i nie mogę się nadziwić. Zadziwia mnie (choć po części i rozumiem) ekspresowe tempo wprowadzania zmian w naszej pięknej ojczyźnie. Debata nad jednym tematem nie zdąży ukończyć wprowadzania a za chwilę mamy już kolejne pomysły, które ekspresowo trzeba wcielić w życie.
Jedne pomysły są śmieszne bardziej, inne mniej. Jedne są dobre, inne nie. Mam własne zdanie co do treści tychże pomysłów. Staram się być wstrzemięźliwy w swoich ocenach, jednak czasem moje zdrowie psychiczne wymaga ode mnie, żeby na pewne sprawy nie zostać obojętnym.
Zresztą zawsze uważałem, że elementarna przyzwoitość wymaga od nas by stać twardo przy swoich poglądach. Tym niemniej staram się z szacunkiem wysłuchać poglądów interlokutora.
Od czego by tu zacząć? Może od sprawy, która mnie uderzyła najbardziej.

Ustawa na temat zgromadzeń - jaką pychą musi charakteryzować się władza, która sobie samej daje pierwszeństwo w organizowaniu zgromadzeń przed społeczeństwem? Wolność zgromadzeń jest niezbywalną wartością każdego wolnego społeczeństwa. Władza nigdy nie powinna sama sobie dawać mandatu do pierwszeństwa w tym temacie, ponieważ władza zawsze będzie reprezentantem pewnej części społeczeństwa. Nie jest ważne jakiej. Rząd ma przede wszystkim moralny obowiązek reprezentować społeczeństwo w całości, nie jego część. Uważam ustawę którą przyjął sejm za uderzającą w demokrację.

Ustawa dezubekizacyjna - nie jestem do końca w stanie zrozumieć na jakich zasadach ma funkcjonować ta ustawa. Nie jestem również do końca pewien w jaki sposób ma przywrócić ona wiarę w sprawiedliwość społeczną. Dajmy na ten przykład strażaka, który rozpoczynał pracę w latach 80-tych. Nie umiem zrozumieć w jaki sposób praca strażaka jest tożsama z pracą dla aparatu opresji. Inna władza wtedy nie istniała. Czy miłościwie nam panujący chcą w ten sposób wyrazić swą dezaprobatę dla ratowania życia obywateli Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej lub ich mienia. Wg mnie jest to błędna logika.

Precz z komuną - gdy z mównicy sejmowej słowa te padają z ust człowieka, który aparat opresji reprezentował, lecz nie dla ratowania życia lub mienia obywateli Polski Rzeczpospolitej Ludowej, lecz aby reprezentować władzę ludową przed sądem jako prokurator - zastanawiam się w jakim świecie ja żyję. Czy jest to tylko moje wrażenie, czy jest tu coś wyraźnie nie na miejscu. Czy może jest to znak czasu, że osoby, które walczyły o wolność są dziś poniżane, a ci, którzy stali po stronie opresji stawiani są za wzór patriotycznej postawy.

Reforma szkolna - tutaj rząd zachowuje się jak wzorowy strateg, Na pewno wykazano się w tym przypadku dalekowzrocznością. Plan ten jest wg mnie obliczony na kolejnych 20 i więcej lat. Zabierając się za szkoły rząd dąży do wyeliminowania elementów nauczania nie przystających do ideologii. Powolutku zastępowane będą postacie historyczne. Potrzeba tylko jednego pokolenia, by przeindoktrynować społeczeństwo. Reforma szkolnictwa to nic innego jak wychowywanie nowych obywateli (wg jak już wcześniej wspomniałem jedynej słusznej ideologii).

"Jeśli ktoś ma pieniądze, to znaczy, że skądś je ma" - nie dalej jak kilka dni temu czytałem na temat projektu nowelizacji kodeksu karnego, który to przewiduje zniesienie całkowite tajemnicy bankowej między innymi. Co więcej służby nie będą potrzebowały zgody sądowej do zaglądania w naszą korespondencję lub konta bankowe, a nawet będą mogły całkowicie zająć mienie w przypadku którego istnieje podejrzenie, że zostało ono zdobyte w wyniku "nieuczciwego pozyskania". Do podejrzenia takiego można również zaliczyć mienie na które nie posiadamy dowodów na pozyskanie. Myślę, że o ile nowelizacja wejdzie w życie odpływ kapitału z polskich banków będzie widoczny bardzo szybko. Będzie również znaczący.

Przy tych wszystkich niemądrych decyzjach jest jednak jeszcze coś w swej istocie przerażającego. Od kilkunastu już lat obserwujemy szczucie społeczeństwa. Decydenci z Wiejskiej stosują najbardziej podłą i brutalną wersję zdobywania wyborców a mianowicie polaryzację poglądów politycznych. Dzielenie społeczeństwa. MY - WY. Nie ma nic pomiędzy. Kiedy rozmawiam z rożnymi ludźmi na tematy polityczne to naprawdę nie umiem pojąć na jak szeroką skalę jest to działanie zakrojone. Społeczeństwo nie jest już w stanie wyobrazić sobie bezkonfliktowej debaty. Na tej wojnie nie bierze się jeńców a krew leje się strumieniami.
Boję się, że pewnego dnia dojdzie do momentu, kiedy agresja słowna już nie wystarczy. Dojdzie do przelewu krwi. Przeraziły mnie słowa pana Waldemara Bonkowskiego, który stwierdzając przy okazji debaty na temat ustawy o zgromadzeniach, że może rzeczywiście warto na dzień znieść minimum 100 metrów rozdziału zgromadzeń by wszyscy mogli spotkać się na ubitym polu (w domyśle oponenci prezentujący odmienne opinie) i byśmy mieli w Polsce spokój na 50 lat. Rozumiem, że w ten sposób chciał podkreślić potrzebę rozdziału rożnego rodzaju manifestacji, lecz dotychczas funkcjonujące prawo jakoś nie dopuściło do fizycznych konfrontacji, więc nie widzę potrzeby jego nowelizacji. Słowa te wg mnie wskazują na to, że politycy nie widzą już szansy na jakiekolwiek porozumienia. Hejt zaszedł już tak daleko, że trudno to opanować.
Chciałbym by ten wpis przeczytali nasi posłowie - powiedziałbym im wtedy jako obywatel, że polityczną jak i moralną odpowiedzialność za to co się stanie w naszym kraju z tak bardzo podzielonym społeczeństwem ponoszą przede wszystkim oni. I nie chcę być źle zrozumianym. Myślę tu o przedstawicielach każdej opcji politycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gniew

 Na wzburzonych falach bezkresnego oceanu gniew toczy okręt.  Walka z pozoru przegrana być może jest początkiem wielkiej przemiany bezkresne...