Wstępem do dzisiejszego wpisu była moja wczorajsza rozmowa z 7-letnim synem. Sytaucja niedzielna wyglądała w taki sposób, że on próbował mnie przekonywać do swoich racji, że warto jeszcze chwilę pograć w grę, a ja przedstawiałem racje swoje. Jako rodzic podeszłem do tej rozmowy z pełnym przekonaniem, że wygrana leży po mojej stronie, bo rodzic zawsze wygrywa argumenty. Jesteśmy poniekąd sędziami we własnej sprawie, co pomógł mi uświadomić mój siedmiolatek.
A więc, kiedy argumenty już wybrzmiały i nastała chwila podjęcia decyzji to oczywiście nie mogła być inna niż na moją korzyść. I wtedy mój siedmiolatek pokonał i sąd i prokuraturę - zapytał mnie jaki jest sens wykładania argumentów na stół, jeśli on i tak zawsze jest na przegranej pozycji i to tata ma zawsze rację.
I w tej chwili zabrakło mi argumentów i pomyślałem sobie, że ma rację. Koniec końców to my podejmujemy zawsze decyzje za nasze dzieci. Nie jest to dziwne zważywszy na to, że jesteśmy jako rodzice bogatsi o te doświadczenia o które nasze dzieci są uboższe. Nie znaczy to jednak, że decyzje powinniśmy podejmować arbitralnie bez pochylenia się nad tym co nasze dzieci mają do powiedzenia. Gdy zobaczyłem w oczach mojego siedmiolatka rezygnację pomyślałem, że nie mogę dopuścić do tego by ten młody adwokat swojej sprawy czuł, że nie ma sensu obrona swoich argumentów. Uświadomiłem sobie, że czyniąc w ten sposób wychowuję w nim to, przed czym zawsze chciałem go obronić, czyli brak wiary w sens tego co dla niego ważne oraz zabijam to co w każdym z nas jest najpiękniejsze - indywidualizm i prawo do widzenia świat takim jakim chce się widzieć, a może i przede wszystkim prawo do obrony takiegoż widzenia.
Najgorszym co jestem sobie w stanie wyobrazić to wychowywanie w absolutnym posłuszeństwie. Nieraz takie poglądy słyszałem, Nasze stare polskie powiedzenie mówi przecież, że dzieci i ryby głosu nie mają. Szkoda. Moglibyśmy się dużo od naszych pociech nauczyć. Ich oczy widzą zupełnie inny świat. Świat nieskończonych możliwości, gdzie wszystko wokół jest fascynujące i należy to odkryć. Posłuszeństwo zabija indywidualizm.
Dziś usiądę i utnę sobie pogawędkę z moim siedmiolatkiem. Wytłumaczę mu, że to on mnie czegoś nauczył o świecie. Czegoś bardzo ważnego.
I mam nadzieję, że tak razem brnąc przez świat ucząc się jeden od drugiego uczynimy jeden drugiego szczęśliwym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Na początku zrozum, że umierasz
Bez instrukcji obsługi. W taki sposób pojawiamy się na tym łez padole. Bez wytycznych, w którym kierunku podążać. Bez drogowskazów. Ten ...

-
Ostatnimi czasy jakoś tak wyszło, że wszystkie moje wpisy traktują poniekąd o śmierci. Dziś nie będzie inaczej. Będzie bardzo podobnie. Dzi...
-
Bez instrukcji obsługi. W taki sposób pojawiamy się na tym łez padole. Bez wytycznych, w którym kierunku podążać. Bez drogowskazów. Ten ...
-
Życie obfituje doświadczeniami. Dziś o nich będzie troszkę... Każdy z nas, każdego dnia doświadcza życia w różnej jego formie. Bogactwo doś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz