niedziela, 2 lutego 2025

Gniew

 Na wzburzonych falach bezkresnego oceanu gniew toczy okręt. 

Walka z pozoru przegrana być może jest początkiem wielkiej przemiany bezkresnego oceanu w niezmącone wody spokoju. 

***

Dziś słów kilka o gniewie. Tak wyszło :-) Jak wszystko co pojawia się w moich blogowych przestrzeniach tak i dzisiejszy wpis jest podyktowany życiem i moim jego obserwacjami.

Czasem wpadam w gniew. Pewnie czasami zdarza się to każdemu z nas. Nadchodzi moment zaćmienia umysłu i spowija nas mgła szaleństwa. Zazwyczaj kryją się za tą mgłą powody. Mogą one być różnorakie. Samochód przed nami jedzie wolno, podczas gdy nam się spieszy, poczuliśmy się niesprawiedliwie potraktowani, sami czasem jesteśmy powodem naszego gniewu. Gniewamy się na dzieci, które nie stosując się do naszych poleceń wybierają własną ścieżkę. 

Zastanawiam się dziś jak to jest nie odczuwać gniewu. Jak to jest pozbyć się z siebie złości i żyć w harmonii. Z sobą, z innymi, ze światem wokół. Brzmi poniekąd naiwnie, ale czy nie jest prawdziwe stwierdzenie, że osoby lub zdarzenia, które potrafią wywołać u nas gniew mają nad nami kontrolę? Po cóż zatem dobrowolnie oddawać kontrolę nad swoim życiem? Czy nie łatwiej byłoby samemy kontrolować własne istnienie.

Dzieci.

Wpadamy w gniew również w konfrontacji z nimi. Dzieje się tak, dlatego, że chcemy aby podążały one drogą, która jest dobra. Nie tą, którą one uważają za dobrą dla siebie, tylko tą, którą my uważamy za dobrą dla nich. Często odbieramy im prawo wyboru własną ścieżką. Odbieramy im prawo do samostanowienia o sobie. Odbieramy prawo do podejmowania decyzji. Tymczasem kształtowanie polega na stawaniu się dzięki nabytemu doświadczeniu. 

Niektórzy powiedzą, że tym samym chronimy nasze pociechy przed skutkami kiepskich decyzji. Na tym jednak polega bycie człowiekiem, że takie decyzje również trzeba podjąć. Te kiepskie również nas uczą. Gdyby kilku miesięczne dziecko podążało tokiem myślenia nas - dorosłych to pewnie do dziś większość z nas by pełzała. Po co uczyć się chodzić skoro tylko nabijemy sobie siniaków. 

Pragnę widzieć swiat wokół mnie w pozytywnym świetle i doszukuję się pozytywnych aspektów w zdarzeniach, kóre wydają mi się na pierwszy rzut oka negatywne. 

Tutaj zahaczę jeszcze o inny temat. Świat wokól nas jest taki jakim go widzimy. 

Kiedyś pisałem o okularach - takie jakie założysz taki bedziesz miał widok. Ciemne lub kolorowe? 

Tak jest w życiu. Narzekając na wszystko co nas otacza wysyłamy do świata złe wibracje. I tym samym świat nam odpowiada. Tymczasem można zaczarować rzeczywistość. 

Wysłać w świat uśmiech.

Wysłać w świat wdzięczność.

Wysłać w świat miłość.

Ale zrobić to szczerze. I czekać na wiadomość zwrotną.

Dobrego tygodnia :)

sobota, 25 stycznia 2025

Iskra

 


Gdy szarość dnia bezbrzeżnie zjada nasze jestestwo i z ponurą Schopenhauerowską zgodą przyjmujemy na siebie kolejne ciosy od samego siebie gdzieś w przestrzeniach otwiera się szczelina, z której wyziera iskra. Ta mała zdobycz, perła w koronie istnienia, która potrafi zbudzić z kalecznego snu, marazmu.

A gdy już Cię swym niezniszczalnym światłem dosięgnie spojrzysz w lustro Krainy Czarów i widzisz siebie po drugiej stronie. "Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga, łam czego rozum nie złamie"...

Dzisiejszy post powstał na podstawie przebłysku. Jednej chwili, którą z marnym skutkiem próbowałem zatrzymać przy sobie tylko po ty aby dowiedzieć się że próby są skazane na porażkę. Ale czy aby na pewno?

Czym zatem jest ten przebłysk, ta ISKRA? To nieopisalne przeżycie. Zapierająca dech świadomość wspaniałości istnienia. Esencja Bytu. To moment kiedy nagle zamiera ruch wokół i coś sprawia, że znajdujesz się w środku innej rzeczywistości. Kiedy pokonujesz samego siebie, swą niewiarę i zwątpienie. I jeśli ktoś pomyśli, że oto dokonał się cud i wszedłem z powrotem na ścieżkę wiary, to spieszę wyprowadzić z błędu. Nic takiego się nie stało.

W jednej chwili poczułem jedność z wszechświatem. Poczułem, że będąc jego integralną i nierozerwalną częścią mogę a być może i powinienem kierować się ku temu co być może dziś wydaje się niemożliwe z punktu widzenia racjonalnego. Jest coś innego poza racjonalnym istnieniem. Świadomość. Duch. Iskra. Niewiem i szczerze mówiąc nie obchodzą mnie nazwy. "To co zwiemy różą pod inną nazwą nie mniej by pachniało"

Eterycznie ulotna chwilo trwaj.

niedziela, 19 stycznia 2025

Efekt motyla

 Ostatnimi dniami zastanawiałem się nad tym jak wielki wpływ na nas i naszych najbliższych mają chwile, w których decydujemy się podjąć decyzje. 

Jak w każdym przypadku, tak i również w tym wpis na blogu poprzedzony był pewnymi przemyśleniami natury egzystencjonalnej okraszonymi zdarzeniami w życiu rzeczywistym.

Jak wiele naszych zachowań i podejmowanych decyzji ma wpływ nie tylko na nas, ale również na nasze otoczenie. Raz te decyzje są lepsze, innym razem gorsze. Faktem pozostaje jednak, że każdą nawet najmniejszą decycją zmieniamy czasoprzestrzeń wokół nas.

Będąc rodzicami zmieniamy rzeczywistość naszych dzieci. Będąc w jakichkolwiek związkach przyjacielskich zmienimy również i te relacje. Będąc w związku małżeńskim zmieniamy rzeczywistość wokół relacji z naszym małżonkiem.

Chciałbym wierzyć w to, że decyzje te są podejmowane w oparciu o przesłanki starannie przeanalizowane i przeyślane. 

Jestem jednak skłonny uwierzyć bardziej w to, że nasze decyzje są często nieprzemyślane i kierowane chwilą.

I gdzieś tam w oddali czekają ofiary naszych nieprzemyślanych decyzji. Ci, którrych o zdanie zwykle nie pytamy, gdyż uważamy że mamy niepodzielną rację i nikogo pod uwagę brać nie musimy.

Każda decyzja jest brzemienna w skutki. Niekoniecznie tylko dla nas.

niedziela, 12 stycznia 2025

Straty

 Ostatnimi czasy jakoś tak wyszło, że wszystkie moje wpisy traktują poniekąd o śmierci. Dziś nie będzie inaczej. Będzie bardzo podobnie. Dziś chciałbym napisać o stracie...

Każdy z nas w pewnym momencie swojego życia poczuł smak straty. Nie takiej zwykłej. Takiej najgorszej. Takiej po której nic już nie jest takie jakie było przedtem. 

W pewnej chwili czas zatrzymuje swoje podwoje by uświadomić nam jak bardzo jesteśmy znikomi w obliczu śmiertelności.

Śmierć zakpiła z jestestwa 28 lat temu. W bezczelny sposób zaśmiała się w twarz śmiertelnym i zakpiła z tych, którzy planowali. 

"Mors Est Quies Viatoris, Finis Est Omnis Laboris" głosi starołacińskie przysłowie. "Śmierć jest odpoczynkiem dla podróżnika i kresem każdej pracy". To w tłumaczeniu na polski. 

***********************************************************************************Śmierć pozostawia w nas stratę. Czasem niepowetowaną. Taką, po której nie ma już nic. Zostaje ogromna pustka. Nicosć. Brak. Brak jest przeciwieńswem obecności. Tej obecności, która będąc gwarantowaną nigdy taką nie była.

***********************************************************************************Gdy samotność karmi poczuciem braku, drwina z bezsensu straty jest tym bardziej przygniatająca im bardziej bezsensowna jest ta strata.

***********************************************************************************

Jesteśmy pyłem na wietrze a nasze istnienie nie jest gwarantowane a jest marne. 

Zegar naszych dni bezdusznie odmierza kolejne sekundy. Patrząc na każdą kolejny "tik" zastanawiam się kiedy zapieje kur?


Dla T.

niedziela, 5 stycznia 2025

Śmiertelne ograniczenie

 Nowy rok, nowy początek. To co dla wielu pozostaje powodem do uśmiechów i drwin, dla innych jest kolejną szansą, którą stawia przed nami życie.

Nie będę się tutaj rozwodził nad tym jakie postanowienia noworoczne mamy i jaki jest ich sens. 

Ten wpis będzie o czymś zupełnie innym. 

O przemijaniu.

"Memento mori" 

Czytam obecnie ciekawą książkę i myślę że ma ona wpływ na moje przemyślenia i poniekąd na to o czym jest dzisiejszy wpis.

Nie myślimy o tym, że nasz czas jest skończony. Lub inaczej - odsuwamy od siebie tę myśl. 

Bezmyślnie zatracając się w rozpraszaczach dnia codziennego. 

"Czas to pieniądz" głosi porzekadło. Poniekąd się zgodzę, lecz nieco zmienię je na potrzeby dzisiejszego wpisu.

"Czas to waluta". Najcenniejsza jaką mamy. Warto pochylić się nad tym stwierdzeniem choć chwilę i pomyśleć. Mamy ograniczoną ilość naszej waluty. W jaki sposób ją wydajemy? 

Ile tej waluty przeznaczymy na pracę? Pewnie wiele. Każdy z nas jest inny. Mamy inne cele, założenia, plany. Do czegoś dążymy. Nasz materialny byt jest kosztem za który tzreba zapłacić. Płacimy być może 8 godzin dziennie. Może 10. A być może płacimy 60-70 godzin tygodniowo. Różnie bywa w zależności od tego jakie są nasze priorytety.

Mój mistrz zwykł mawiać, że niektórych rzeczy się nie opłaca robić, ale warto. Nie opłaca się zapłacić 1000zł za bilet na koncert zespołu który trwa dwie godziny. Gdy jednak będąc na takim koncercie sięgasz nieba i przekonujesz się, że to co kiedyś dla Ciebie było nieosiągalne nagle jest w zasięgu twojego wzroku, to myślę że jednak warto. 

Nie opłaca się wyjść z dzieckiem wieczorem podczas zawieruchy na spacer 15 minutowy, ale gdy dziecko po kilku latach wspomina z uśmiechem ten zwariowany moment to wiesz, że skryło w swoim sercu wspomnienie, które z nim zostanie i było jednak warto.

Nie opłaca się kupić biletu do Norwegii tylko po to by posłuchać nad brzegiem fjordu w nocy utworu zespołu tylko dlatego, że kiedyś wyobraziłeś sobie ten moment, ale może warto?

Naszą walutą jest czas. Inwestujemy tę walutę. Czasem bezmyślnie, czasem roztropnie. Nie mnie to oceniać. Moim celem jest dziś uświadomienie wam, drodzy czytelnicy, że tak jest.

Jesteśmy śmiertelnie ograniczeni. Nasz czas jest określony. Nie wiemy ile tej waluty mamy na koncie. 

Warto o tym pamiętać i bardzo często o tym sobie przypominać. Być może wtedy będziemy w stanie rozsądniej wydawać tę resztę waluty która nam pozostała.

Gdy uderza w nas z całą swoją mocą świadomość naszej śmiertelności, życie w jednej chwili zmienia się jak za dotknięciem czrodziejskiej różdżki. Zwracamy się ku temu, co dla nas ważne. 

Problem tkwi w tym, że odsuwamy od siebie tę myśl. Myślimy że nasz czas jest nieograniczony i że zdążymy zrobić wszystko co zaplanowaliśmy. Planujemy więc więcej i więcej. A śmierć drwi z naszych planów w oddali. Pozwala nam trwać w swoim błędnym przekonaniu aż nadejdzie czas, kiedy boleśnie weryfikujemy wszystkie swoje plany.

Jeśli miałbym moim dzieciom przekazać jedną i tylko jedną prawdę życiową zanim odejdę to byłoby to "Idź w świat i zasmakuj go. Różnorodność barw i chwil. I pamiętaj, że twój czas jest skończony, więc rób wszystko abyś, w chwili gdy śmierć zapuka do twych drzwi, mógł z podniesioną głową powiedzieć że smakowałeś życia w każdego jego wydaniu". 

Tak sobie czasem myślę, że można okłamać wszystkich wokół ale wobec siebie samych mamy moralną odpowiedzialność by nie być kłamcą. Odpowiedzmy sobie zatem każdy z osobna drodzy czytelnicy: "Co warto?"

Z tym pytanie pozostawiam was w pierwszym tygodniu roku 2025. 

I życzę wam wszystkich świadomego przeżywania każdego dnia.

Pimel

"… Krążę jak wilk polarny

W wilczej duszy zew

Czego się bać w cieplarni stada?
Ostrzy kłów bogów niespełnienia
Oczy gaszących wszystko
Wszelki płomień z ust..."

(Roman Kostrzewski)



Gniew

 Na wzburzonych falach bezkresnego oceanu gniew toczy okręt.  Walka z pozoru przegrana być może jest początkiem wielkiej przemiany bezkresne...