Słów kilka...
Tak sobie ostatnio myślałęm.  W naszej polskiej tradycji utarło się, że oponenci polityczni wydzierają sobie patriotyzm. Cały proceder polega na tym, że tylko ten, który ma rację jest patriotą, a interlekutor może być jedynie mendą ewentualnie złodziejem i obcym agentem. Mam dopiero 32 lata, ale zawsze zastanawiało mnie jak bardzo ludzie, którzy walczyli ramię w ramię o jedną ideę mogli siebie znienawidzić.  Będąc szczerym nie pamiętam sytuacji kiedy klasa polityczna prezentowała klasę :-) Odkąd pamiętam było to raczej mieszanie z błotem, brak najmniejszej nawet chęci rozmowy i odsądzanie od czci i wiary osób o odmiennym światopoglądzie. Zastanawiam się dlaczego tam jest.  Im głębiej się zastanawiam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że taki rodzaj kłótliwości leży w naszym charakterze narodowym.  Wracając jednak do tematu.  Patriotyzm czym jest każdy wie (albo prawie każdy). Nie każdy jednak rozumie patriotyzm na ten sam sposób. I z tego wynika cały problem. Jako naród nie potrafi...