piątek, 26 czerwca 2020

Życie jak muzyka

Do napisania dzisiejszego posta skłoniła mnie wczorajsza refleksja na temat muzyki w moim życiu. 
*          *          *

Gdy miałem jakieś 11-12 lat koleje losy sprawiły, że wylądowałem w szpitalu uzdrowiskowym na okres 50-ciu kilku dni o ile dobrze pamiętam. Celem tej "wycieczki" było naprawienie pewnych zdrowotnych problemów, które miałem w tamtym czasie. Tym niemniej jednak prócz zrealizowania celu nadrzędnego stało się coś jeszcze. Coś co na zawsze ukształtowało mnie jako człowieka i fascynata muzyki. Poznałem ludzi z różnych zakątków Polski. Zawiązałem przyjaźnie, które z upływem czasu naturalnie się wypaliły. Tym niemniej kilka osób z grona moich znajomych wywarło na mnie spory wpływ. I jedną z takich osób był Seba. Seba, to gość, który otworzył mi oczy na świat, którego wcześniej z nieznanych mi powodów nie dane mi było znać. Świat szeroko rozumianego rocka. W swoim przepastnym archiwum odgrywanych kaset znalazły się klasyki polskiego rocka. Dzięki niemu poznałem pierwszą moją ulubioną kapelę - Piersi i najlepszy wg mnie album "Powrót do Raju" (z okładką za której umieszczenie na Facebook'u zostałem zbanowany na 24 godziny tydzień temu). Poznałem Perfect, Daab i jakieś punkowe kapele. Wróciłem do domu i zacząłem moje poszukiwania. Poszukiwania, które dodam trwają po dziś dzień. Do dziś nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego właśnie wtedy zaczęła się moja fascynacja muzyką. Być może była to naturalna kolej rzeczy i będąc w tym wieku prędzej czy później odkryłbym rocka. Być może była to składowa środowiska, czasu i jakości samej muzyki. Być może w każdym człowieku są ukryte pokłady czegoś co potrzebuje być odkryte i w momencie gdy natrafi na coś co uaktywni to ukryte to wtedy to się uzewnętrznia.
Summa summarum Seba odbezpieczył granat, który wybuchł. 
I koniec końców muzyka stała się moją fascynacją graniczącą z obsesją. 
Kiedyś myślałem, że jest tylko jeden rodzaj muzyki, któremu trzeba być ślepo wiernym, ale to złudzenie. Fascynacja muzyką jest niejednoznaczna. Dokładnie jak niejednoznaczny jest człowiek.
Jak już wcześniej wspomniałem najpierw był polski rock. Do dziś uwielbiam stare numery, które opowiadają ciekawe historie. Jak np. "Autobiografia" Perfectu lub "Za ostatni grosz" Budki Suflera.
Później przyszedł czas na punk. Polski - najlepszy. Jakoś nigdy nie przekonałem się do zachodnich kapel. Może dlatego, że dla mnie punk był przede wszystkim ideą a dopiero później muzyką. I najbardziej lubiłem ten walczący. Później jednak polubiłem inne. 
W między czasie pojawił się metal, który jest ze mną do dzisiejszego dnia. Najpierw jakieś lżejsze jego formy, by potem całkowicie pokochać ekstremalny. Kat, Vader, Decapitated są ze mną do dziś...
Zrządzenie losu i próba reformowania polskiego systemu edukacji poskutkowały tym, że na maturę z języka polskiego miałem możliwość wybrać temat: "Obraz świata w tekstach zespołów młodzieżowych, więc temat marzenie.
Kiedyś któryś z gitarzystów powiedział, że dobry gitarzysta to taki, który za pomocą 5 strun potrafi opowiedzieć każdą historię. Chyba miał rację. Dzięki muzyce można wypowiedzieć to co ciężko wypowiedzieć. Jest sztuką, która pozwala wyrazić niewypowiadalne treści. Nienazwane emocje. Potrafi przechwycić i zapamiętać ulotność chwil by móc do nich wracać
Czasem dzieje się tak, że jakiś utwór lub album towarzyszy nam w ważnych momentach życia. Stanowi tło do wydarzeń, które mają miejsce. Mózg rejestruje co się dzieje i otoczenie. Czas mija a utwór (album) ten staje się swego rodzaju wehikułem czasu, dzięki wracamy do tych momentów, które były ważne.
Dziś, chociaż większość muzyki, której słucham to metal nie stronię od żadnej innej. Zależnie od nastroju. 
Ostatnio odnalazłem na Facebooku mojego muzycznego przewodnika z lat dziecięcych - Sebę. Okazuje się, że i on jest fascynatem muzy.
Pozdrawiam wszystkich ze zdrową obsesją :-)

środa, 24 czerwca 2020

Memento Mori część 2

Śmierć jest bliżej nas każdego dnia.
Próbujemy oszukać i zwieść ją każdego dnia. Jesteśmy złodziejami czasu, Piasek w klepsydrze przesypuje się nieustannie i kompletnie nic nie jest w stanie go zatrzymać. Jakże inaczej wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy jednak nie unikali myślenia o tym, że powoli wszyscy zmierzamy ku śmierci. Jakże inaczej wyglądałaby nasza motywacja. 
Czasem próbuję poruszać temat śmierci w rozmowach z przyjaciółmi, ze znajomymi, z rodziną. Rzadko ktokolwiek chce rozmawiać na ten temat. Działą tutaj chyba zasada odsuwania rzeczywistości na drugi plan. Chyba z tych samych powodów portale społecznościowe takie jak Facebook odnoszą tak oszałamiający sukces. Odsuwają rzeczywistość na drugi plan. 
Świat jest nieprzeniknioną zagadką. Niezgłębioną tajemnicą nie do poznania, lecz do przeżycia. 
Świat jest inspiracją...
Bardzo trudno jest przekonać się do tego by świadomość śmierci motywowała nasze działania. Musimy wszak zachowywać się racjonalnie wobec tu i teraz. Mamy zobowiązania wobec chwili. Trzeba jednak zachować perspektywę. Gdzie znajduje się nasze życie w skali wieczności. To nasze życie jest zaledwie promykiem w skali istnienia wszystkiego wokół. Jesteśmy neutriną istnienia. 
Nie warto tracić czasu na to na co nie mamy wpływu. Jest taka modlitwa, która nazywa się Modlitwą o Pogodę Ducha

 "Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego"


z wiadomych względów nie odmawiam modlitwy, jednak podoba mi się sens tych słów. 
Wiele czasu można stracić próbując zmienić coś czego zmienić nie można, przekonać tych, którzy nie chcą być przekonani. Więc po co marnować siły witalne. Skoncentrujmy się na tym co ważne tu i teraz. 
Pamiętajmy o śmierci.
Od pewnego czasu mam wrażenie, że ludzie, którzy otarli się o śmierć lub spojrzeli jej prosto w oczy potrafią docenić to co jest ważne i dopiero odkrywają co znaczy życie. Patrząc śmierci prosto w oczy doceniamy życie. Paradoks.
Wpis ten krążył już od dłuższego czasu w mojej głowie, aczkolwiek dopiero rozmowa z przyjacielem spowodowała że część druga tej naszej śmiertelności się pojawi.
Czasem się zastanawiam, czy dopiero moja niewiara nie pozwoliła mi w pełni cieszyć się życiem, Nie czekam na życie po śmierci, ani na 51 dziewic, ani nic innego po śmierci. Za to cenię życie takie jakie jest. Rozmawiając z moim ośmioletnim synem o śmierci podczas jazdy samochodem pomyślałem, że jest to jedna z najważniejszych lekcji jaką mogę dać mu w życiu. Życie jest tylko jedno. Szanuj je. Korzystaj. Ciesz się nim.



Chwile

Dochodzimy czasem do momentu zwrotnego. Gdzie on się znajduje wie każdy nas. Nagle pewnego dnia w wysokie tony naszego jestestwa uderzy świa...