środa, 28 grudnia 2022

Ex tenebris

 W oddali rozbrzmiewa szum wzburzonych fal. W podmuchu zimnopopołudniowego wiatru czuję Twoją obecność i wspominam każdy szept. Rzucony niczym oskarżenie w przestrzeń. Bez punktu zwrotnego. Bez wartości... Lodowata samotność naszego współistnienia naznacza mrocznym piętnym każdy zakręt który pokonaliśmy bez słów.

Cisza jest sztyletem, który zataczając coraz to większe kręgi w mojej duszy powoli beznamiętnie pozbawia mnie istnienia. 

Jestem połamany, jestem zgięty

W zamkniętym cierpieniu naszego braku.

Jestem tym czego w sobie najbardziej nienawidziłem kadego dnia. Krwawą drobiną pyłu istnienia.

Czyśćcem za życia.


niedziela, 25 grudnia 2022

O miłości

" Gdzieś tam w dalece fortepian znów gra 

koncert na klawiaturze mych wzruszeń.

 Kocham,

 Kochać Cię muszę..."



W szalonym  pędzie chwil mamy coraz mniej czasu. Coraz mniej momentów na spokojne przemyślenie spraw najważniejszych. Dlatego coraz mniej świadomi jesteśmy siebie samych. Coraz mniej znamy siebie. Stajemy się osobami otaczającymi się zdarzeniami, którzy sami siebie do końca nie rozumieją. 

Jestem przekonany, że poznanie własnej osoby jest fundamentem szczęśliwego istnienia. 

Czasem, jeśli nie jesteśmy świadomi własnej osoby życie podsuwa nam scenariusze, które pozwalają nam się poznać. I wtedy następuje poznanie przymusowa. Czasem jest to dobre, czasem nie.

Tak tytułem wstępu.

Czym jest miłość?

Ciężko na to pytanie odpowiedź. Ciężko w ogóle opisać to uczucie słowami. Istnieje wiele jej rodzajów. Miłość do dziecka, do rodzica, do partnera. Każda jest inna.

Miłość potrafi sprawić, że dokonamy rzeczy niebywałych. Dla miłości potrafimy uczynić rzeczy, których sami po sobie byśmy się nie spodziewali. Dla miłości chcemy stawać się lepszymi ludźmi. Miłość malowała najpiękniejsze obrazy w historii, pisała najczulsze sonety, grała nawspanialsze arie.  Czasem jednak sprawia, że spadamy w otchłań. Ma swoje mroczne oblicze. Na jej ołtarzu składano ofiary. Z jej powodu wynikały wojny. 

Dlatego warto najpierw poznać samego siebie zanim zapragnie sie poznać drugą osobę. Warto pokochać własne istnienie zanim zdecydujemy się pokochać inne.

I jeszcze raz

Czym jest miłość.?

Jest zalotnym spojrzeniem uchwyconym w kadrze istnienia. Takim, którego nie wymazuje czas.

Jest najczulszym dotykiem duszy. 

Jest brzegiem do którego dobija umęczony sztormem wędrowiec.

Jest powietrzem bez, którego nie ma życia.

Jest jedyną odpowiedzią na ostateczne pytanie.





niedziela, 11 grudnia 2022

Chichot losu

 Od pewnego czasu zastanawiałem się nad tym jak wielki wpływ na nasze życie ma zwykły przypadek.

Zrządzenie losu, które drwiąc z naszych planów pryprawia o dreszcz.

Kiedyś podczas jednej z rozmów z moim przyjacielem doszedł on do wniosku, że trzeba mieć ogromnego pecha, żeby urodzić się w Polsce. 

Pomijając fakt, że była to oczywista ironia stwierdzenie to zostało ze mną na dłużej. Lub raczej została ze mną na dłużej istota tego zdania. 

Przypadek, który steruje naszym życiem.

Ile kluczowych momentów w naszym życiu jest zbiegiem okoliczności? Zadajmy sobie to pytanie.

Jest tyle zmiennych, że nie sposób przewidzieć jak potoczyłoby się nasze życie, gdyby, któraś z nich została naruszona. 

Warto jednak nad tym pomyśleć. Co by było gdyby?

Zaczynając od samego początku. Co by było gdybyś urodził  się w innym kraju. Być może dziś uciekałbyć przed świstem kul i odgłosami wybuchów. Być może dziś skrajne wyczerpanie głodem doprowadzałoby Cię do utraty świadomości . Urodzenie w takim miejscu prawdopodobnie skutkowałoby tym, że bardzo cieżko byłoby Tobie uzyskać jakąkolwiek edukację. Jeśli zrządzeniem losu udałoby się Tobie uzyskać edukację, to w kolejnym punkcie musiałbyś walczyć o pracę, która prawdopodobnie nie pozwałaby na godne życie, ale na przeżycie w ogóle. O ile.

W innej wersji tej opowieści obudziłby cię służący, który przyniósł świeżo zaparzoną kawę z porcją porannej prasy. Twoim zmartwieniem zapewne byłoby jaką kreację wybrać na wieczorny bankiet z okazji urodzin. Musiałabyś jednak odczekać aż prywatny nauczyciel skończy lekcje.

Gdzieś w czasoprzestrzeni rzeczywistości ktoś właśnie otrzymuje wiadomość, że zachorował na śmiertelną chorobę, podczas gdy ktoś inny odczytuje wyniki losowania i zdaje sobie sprawę, że oto właśnie został milionerem.

Skrajność opisanych przypadków jest celowa. 

Pewnie wielu z was zadawało sobie  w życiu pytanie "Dlaczego ja?", "Dlaczego mnie to spotyka". Kiedy ktoś, kto był nam bardzo bliski nagle przestaje istnieć i los w brytalny sposób odbiera nam część naszego świata nie umiemy zrozumieć dlczego tak się dzieje. Czasem wystarczy doprawdy jedna decyzja, kilka sekund by świat sie odmienił. Jeden ruch. Im mniejszy tym mocniej uderza w nas świadomość, że tak naprawdę rzeczywistość mogłabyć zupełnie inna. Istnienie, które dopiero co znikło mogłoby dalej być, gdyby nie ta jedna chwila. Gdyby tylko zmienić tych kilka sekund.

Trzepot skrzydeł motyla na jednym krańcu ziemi może wywałać huragan na drugim.

Niestety nie mamy wpływu na to co się stało. 

Kilka lat temu zdałem sobie sprawę, że świadomość nieuchronności śmierci powinna mieć wpływ motywujący. Budząc się każdego dnia ze świadomością, że oto może jest to ostatni akt mojej historii powinna sprawiać, że powinien być to akt najciekawszy. Najważniejszy. Kluczowy. Często jednak wypieramy z siebie tę świadomość. Myśl o śmierci nas przeraża. 

Warto również uświadomić sobie, że istnieją momenty na które nie mamy wpływu. Los drwi sobie z naszych planów w sposób w który ciężko nam czasem zaakceptować. 

Rozejrzyj się wokół. Czy otacza Cię to co dla Ciebie ważne. Doceń to zatem.

Nigdy nie wiesz kiedy z Ciebie los zadrwi.

niedziela, 20 listopada 2022

Oceany


 "Świat jest moim wyobrażeniem" napisał swego czasu Artur Shopenhauer. 

Od czasu do czasu gdy znajduję chwilę na refleksję, czego ostatnio jest coraz mniej wracają do mnie te słowa. W chwilach chwiejnych emocji, zakrętów, niejednoznacznych ocen sytuacji...

Jest prawdziwą sztuką oddzielić się od swojego ja w chwilach chwiejnych emocji i spokrzeć na siebie z innej perspektywy. Czy sytuacja jaka się dzieje jest przeze mnie prawidłowo oceniana. Czy rejestrowane przeze mnie momenty są może przepuszczone przez pryzmat moich myśli i wtedy poddawane subiektywnej ocenie?

Prawie zawsze oceniamy chwile z tej właśnie perspektywy. Poddajemy się wszechogarniającej sile, która poźniej kieruje naszymi zachowaniami. 

Warto czasem jednak zastanowić się, czy można daną sytuację odczytać inaczej. Czy można poszukać wskazówek, dzięki którym zmieni się pryzmat.

Jestem przekonany, że większość nieporozumień, których doświadczamy w życiu jest wynikiem złego odczytywania sytuacji. 

Innym czynnikiem, który ma ogromny wpływ na nasze rozumienie otaczającego świata, jest fakt, że coraz mniej staramy się czytać drugiego człowieka. Jest to choroba XXI wieku. Tak bardzo koncentrujemy się na sobie, własnych doświadczeniach, samorealizacji, że drugi człowiek powoli zanika. Staje się przezroczysty. 

A przecież drugi człowiek jest częścią nas. Każdy może istnieć w samotności. Lecz współistnienie w relacji z drugim człowiekiem jest wg mnie motorem napędowym dla egzystencji każdego z nas. Wchodzenie w relacje sprawia, że nie JESTEM, ale STAJĘ SIĘ. To kim się staję zależy od jakości tych relacji. Toksyczne relacje niszczą. Dobre relacje budują. 

Dlaczego zatem tak mało czasu poświęcamy na czytanie drugiej osoby? Dlaczego tak mało interesuje nas czynnik, który ma na nas tak wielki wpływ. Być może jest to efektem tego, że nie lubimy rozmawiać o drzemiących w nas emocjach. 

Lubię rozmawiać z moimi synami na temat emocji. Choć pewnie robię to zdecydowanie za rzadko (jak wiele innych rzeczy). Jestem przekonany, że rozmawanie o emocjach nauczy ich w przyszłości jak je odczytywać oraz tego, że jest ważne by o nich mówić. Słowa "kocham Cię" powinny być kierowane do naszych dzieci każdego dnia. A każdy dzień bez ich wypowiedzenia jest dniem straconym. Jest to jednak część dłuższego tematu, który po troszkę dotyka poczucia bezpieczeństwa dzieci, o którym może napiszę w przyszłości.

Wracając do meritum.

Czy świat moim wyobrażeniem? Pewnie tak. Czy mam wpływ na moje wyobrażenie tego świata?

 Zdecydowanie!

Każda jedna refleksja, konfrontowanie w rozmowie naszej oceny sytuacji, nie poddawanie się emocjom (trzeba je analizować, ale nie pozwolić by wpływały negatywnie na naszą ocenę rzeczywistości) spowodują że nasze nasze zrozumienie otaczającej rzeczywistości a co za tym idzie nasze wyobrażenie o niej się zmieni.

Dlaczego Oceany?

Potrafią być majestatyczne, piękne oraz życiodajne, ale również nieujarzmione, niebezpieczne, wburzone i śmiercionośne - tak jak nasze myśli.

I jeszcze cytat na koniec:

„Człowiek nie jest w stanie odkryć nowych oceanów dopóki nie będzie miał odwagi, aby stracić z widoku brzeg.” – Andre Gide

sobota, 27 sierpnia 2022

Requiem 24.08.2022

 Dzień po dniu czas mija nieubłagalnie. 

Czas nie obchodzi się z nami w sposób delikatny. Gdzieś kończy się się długa droga. Ścieżka, której końca nie widzieliśmy lub zdawaliśmy się nie dostrzegać. Ona zawsze nas dostrzeże. 

Gdzieś pośród kwiatów na cmentarnej alei, morza wylanych łez, bezmiaru bólu i kilku zapalonych zniczy drzemie niewidzialna historia. Historia prostego, zwykłego człowieka, którego czas dobiegł końca. 

Za tą prostą historią zwykłego człowieka kryje się opowieść. Skomplikowana opowieść niezwykłego istnienia. Upadki i wzloty. Troski i radości. Niezwykłe dni, wielkie chwile. Nadzieje, smutki, łzy, pot, krew, śmiech. Za tą jedną historią prostego człowieka kryją się inne historie, które dzięki niemu mogą być pisane. Kilka nowych opowieści, które tylko dzieki niemu mogły zaistnieć. Czas zdmuchnął płomień, który tlił się spokojnie.

Życie dalej będzie się toczyło i wskoczy na odpowiednie tory. Droga jednak już nie będzie taka sama. Od teraz będzie inna.

Dla H.

piątek, 29 lipca 2022

Edukacja

 Kilka słów o edukacji.

Kiedyś, bardzo dawno temu, kiedy jeszcze uczęszczałem do liceum napisałem esej pt.:" Radio Maryja - usta Szatana". Za esej dostałem dobrą ocenę, ale co dla mnie w tamtym momencie było najważniejsze - miałem możliwość wyrażenia krytycznego poglądu. 

Czas, który spędziłem w szkole wspominam średnio. Nie jakoś bardzo źle, ale też nie jakoś wspaniale. Ważniejsza od funkcji edukacyjnej okazała się chyba funkcja socjologiczna. Poznałem wielu ciekawych, wartościowych ludzi, z którymi do dziś utrzymuję kontakt.

Spotkałem na swojej drodze kilku bardzo ciekawych nauczycieli. Takich, których słucha się z zaciekawieniem. Takich, którzy przekazują wiedzę w sposób, który sprawia, że jesteś tej wiedzy głodny i pragniesz więcej. Takich, którzy tworzyli podwaliny pod kształtowanie mojego krytycyzmu wobec otaczającego świata. Pamiętam trzech: prof. Pikulska-Brembor, prof. Małecka i ksiądz (!)Piotr Gabryś. 

Z dzisiejszej perspektywy widzę jak bardzo ważne jest aby edukacja młodego człowieka znalazła w nim ten diament, który jest ukryty gdzieś głęboko. Gdy spotkasz na swojej drodze prawdziwego nauczyciela, który swoją pasją potrafi wzniecić iskrę ciekawości może okazać się że ta iskra wznieci płomień który oświetli drogę. Może również (i wydaje mi się że coraz częściej tak właśnie się zdarza), że system edukacji zgasi ów płomień nim zdąży się on rozpalić. 

Z mojej edukacyjnej historii nie pamiętam formułek. Pamiętam rozmowy. Ciekawe rozmowy zapadają w pamięć najbardziej. Ciekawe dyskusje jeszcze bardziej. 

Mam wrażenie, że szkoła obecnie budowana jest z szablonów. Młodzi ludzie dopasowywani są do tychże szablonów nawet na siłę, by w ten sposób wyprodukować obywatela.

Nie lubię słowa "Program" w odniesieniu do edukacji. Kojarzy mi się za bardzo z programowaniem.

Nie lubię wpływu władzy na "Program". Władze się zmieniają z biegiem czasu. Zmieniają się zatem i wykładnie tego co jest przyjmowane za obowiązujące (pewnie najbardziej w naukach humanistycznych, bo raczej ciężko byłoby zmieniać nauki ścisłe). Władza nie lubi krytycyzmu. 

Niestety bez krytyczeego podejścia nie ma rozwoju. Jeśli chcemy przestać się rozwijać to takie podejście byłoby ok. Myślę jednak, że rozwój jest naturalnem procesem i nie sposób go zatrzymać, choć nie wiadomo jak byśmy zaklinali rzeczywistość.

Temat dzisiejszego wpisu jest dla mnie tym bliższy, że oto dwóch moich synów uczęszcza do szkoły. Pisałem już wcześniej, że zawsze ceniłem krytyczne oceny w odniesieniu do różnych tematów. Tak samo staram się wychować moich synów. Co prawda Piotruś nie znajduje się jeszcze na etapie krytycznych dyskusji, ale Olivier już tak. I o ile z punktu widzenia rodzica czasem jest to bolesne doświadczenie o tyle w głębi świadomości wiem, że każde krytyczne spojrzenie poparte argumentami i każda nasza dysputa buduje młodego człowieka, który nie będzie przyjmował bezkrytycznie świata.

Wiem, że w każdym dziecku tkwi ten nieoszlifowany diament skyty gdzieś głęboko. Rolą dorosłych jest pomóc dziecku znaleźć w sobie ten diament i pozwolić mu błyszczeć najjśniejszym światłem. Nikt nie jest taki sam, dlatego też szablony zawiodą, choćby nie wiem jak bardzo były przemyślane. Dziecko, który ma świetne wyniki w sporcie niekoniecznie będzie dobre w naukach ścisłych. Dziecko, którego wrażliwość jest tak ogromna, że potrafi rozpłakać się nad wierszem nie musi w tym samym czasie zachwycać się nad matematycznymi teoriami. Wszyscy się różnimy. To nie znaczy, że musimy "uśredniać".

Jednym z moich ulubionych cytatów w odniesieniu do edukacji jest to co powiedział Albert Einstein - "Każdy jest geniuszem, ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności do wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia."

Dziś wiem jak bardzo ważne jest zapytać "dlaczego" w odniesieniu nawet do spraw które uznawane są za oczywiste. 

Marzę o szkole, która będzie stymulowała dzieci do zadawania pytań. Do dociekania. Marzę o szkole, która będzie umiała zmierzyć się w dziecięcą ciekawością. Marzę o systemie edukacji, w którym nauczyciele będą mogli z radością realizować się w swojej roli i sami będą mogli określać w jaki sposób przekazywać wiedzę najmłodszym bez narzucanych "programów". Marzę o władzy, która zrozumie, że odszukanie w dziecku tego diamentu jest najważniejszym zadaniem w edukacji, gdyż kiedyś być może ten diament przyniesie blask społeczeństwu, w którym żyje. Kreatywne nieposłuszeństwo przyniesie więcej korzyści niż bierne posłuszeństwo.


wtorek, 26 lipca 2022

"...Tylko niezmierzone królestwo myśli zamknięte w łupinie orzecha..."

Bezkrytycyzmem upstrzona akceptacja 

Ulotnych obłoków świadomości. 

Pióropuszy istnienia. 

Samotnego szeptu w głosów tłumie. 

Pierwszy łyk. 

Mroczna jak bezgwiezdna noc

Dziegciu haust.

Dzieci

Bezszelestnych katedr

Niekończących się korytarzy

Rwących potoków.

Przyjaźń

 Napisał kiedyś Nietzsche o przjaźni gwiezdnej:

"Byliśmy przyjaciółmi i staliśmy się sobie obcy. Lecz to słuszne i nie chcemy przed sobą tego ukrywać i zaciemniać, jak gdybyśmy się tego wstydzić mieli. Jesteśmy dwa okręty, z których każdy ma swój cel i swą drogę; możemy się skrzyżować i razem dzień święty święcić, jak to uczyniliśmy – i wtedy spoczywały dzielne okręty w jednej przystani i w jednym słońcu, iż mogło się zdawać, jakby już były u celu i jakby miały były cel jeden. Lecz wtedy wszechmocna potęga naszego zadania rozpędziła nas znowu, na różne morza i zwrotniki, i może nie zobaczymy się już nigdy – a może też zobaczymy się, lecz nie poznamy się już: różne morza i słońca przemieniły nas! Żeśmy obcymi sobie stać się musieli, jest prawem ponad nami: właśnie dlatego winniśmy też stać się sobie czcigodniejszymi! Właśnie dlatego winna stać się świętsza myśl o naszej dawnej przyjaźni! Istnieje prawdopodobnie ogromna niewidzialna krzywa i kolej gwiezdna, w której nasze tak różne drogi i cele mieścić się mogą jako drobne przestrzenie – wznieśmy się do tej myśli! Lecz życie nasze jest krótkie, a siła wzroku naszego słaba, byśmy czymś więcej być mogli niż przyjaciółmi w znaczeniu owej wzniosłej możliwości. – Więc wierzymy w swą przyjaźń gwiezdną, nawet gdybyśmy sobie wzajem być musieli nieprzyjaciółmi ziemskimi."

Dzisiejszy tekst poświęcony będzie właśnie przyjaźni.

Zastanawiam się czasami, co sprawia, że wybieramy ludzi, których zaufamy w sprawach najważniejszych. Pewnie psychologowie mieliby przygotowane odpowiedzi, bazujące na badaniach. Nie jestem psychologiem i nie mam w tym zakresie żadnego wykształcenia, tym niemniej jako ciekawy świata, który mnie otacza zastanawiam się czasem nad różnymi zagadnieniami.

Pierwszym i podstawowym pytaniem, które powinniśmy sobie zadać jest to kogo nazywamy przyjacielem. Wydaje mi się, że bedzie to zależało od nas samych. Dla każdego z nas określenie to będzie miało inne znaczenie. Tak czy inaczej można pewnie założyć że jest to osoba, której można ufać i powierzyć pewne tajemnice dotyczące naszego życia. Czy wszystkie? Pewnie nie, ponieważ tak naprawdę jedyną osobą, która powinna być naszych najlepszym przyjacielem i która zna wszystko na nasz temat jesteśmy my sami. 

Przyjaźń buduje się poprzez kombinację człowieka, sytuacji i potrzeby. Gdy znajdziemy się w odpowiedniej sytuacji z odpowiednim człowiekiem i zajdzie w nas potrzeba by zaufać może zrodzić się z tego przyjaźń. Przykładem może być sytuacja, kiedy przechodzimy trudny okres w życiu i odczujemy potrzebę by móc porozmawiać o swoich emocjach z drugim człowiekiem, a osobę która będzie blisko uznamy za kogoś komu można zaufać. 

Chyba najczęściej przyjaźnie zawiązuje się w młodości. Uważam, że jest to podyktowane tym, że w momencie kształtowania osobowości odczuwamy silną potrzebę samookreślenia i zaakcentowania swojego istnienia. Właśnie w tym czasie następuje burza emocji i odczuwamy potrzebę weryfikacji tych emocji lub co najmniej potrzebę podzielenia się nimi. Tak rodzi się przyjaźń. 

Czy przyjaźń jest na całe życie? Niewiem. Być może. Tym niemniej kiedy się rozwijamy w życiu i nasza egzystencja brnie do przodu następuje proces, który zmienia nas jako ludzi. To znaczy, że jesteśmy inni. Z czasem się zmieniamy. Przyjaciele mogą rozwinąć się w dwóch kompletnie przeciwnych kierunkach. I do tego nawiązuje Nietzsche w cytacie, który przytoczyłem na samym początku.

sobota, 2 lipca 2022

W rajskiej dziedzinie ułudy

Istnieją chwile, podczas których wartość myśli niesie ponad horyzont istnienie i świadomość jak szaleniec nagle dostrzega błysk, którego wcześniej dostrzec nie mogło.

Rozmawiając na tematy egzystencjalne doszedłem do wniosku, że katolicka moralność jest dla mnie coraz bardziej niezrozumiała. Coraz więcej dostrzegam tu luk, przemilczeń a nawet zachowań etycznie kalekich.

Zapytałem kiedyś pewną osobę na temat tego, czy sądzi, że jej plany się zrealizują. "Jak bóg pozwoli" odrzekła. Wprawiło mnie to w osłupienie, by póżniej pochylić się nad tymi słowami i je przemyśleć. "Jak bóg pozwoli". " A jak nie pozwoli". Czy będąc wierzącą osobą zrzucam wszystko na to wolę boga? Czy wolna wola, której rzekomo powinny doświadczać osoby wierzące jest ograniczona? 

Moralność boga jest dla mnie strasznie ciekawym tematem. Strasznie niepojętym i niezrozumiałym.

Gdy komuś dopisze szczęście i uda się zrealizować jakiś plan słyszę: "Dzięki bogu", albo "bóg zapłać". Wg katolików (lub w szerszym ujęciu chrześcijan) bóg jest wszechmocny. Nie umiem zatem odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego podczas gdy gdzieś w afrykańskim kraju dziecko umiera z głodu jego rówieśnik w kraju europejskim cieszy się z dzieciństwa w pełni. 

Niepojętym jest dla mnie fakt, że podczas gdy w Biesłanie ginęły dzieci papież wygłaszał homilię w Loreto o tym, że świętość życia jest największym darem (zresztą mówienie o świętości życia i jednoczesne skazywanie afrykańskich wiernych na śmierć poprzez zakazywanie używania prezerwatyw  w rejonie gdzie AIDS szerzyło się tak bardzo  też wydaje mi się wymowne).

Religie od tysięcy lat stanowiły kaganiec, który trzymał na smyczy wolność jednostki i rozwój społeczeństw. Zbiorowa ułuda, która wspływała na kształtowanie historii naszego świata. Jakiś czas temu zastanawiałem się nad tym, dlaczego w XXI wieku, gdzie postęp nauki jest większy niż w jakimkolwiek innym czasie dalej pozwalamy manipulować się religiom. Rozwój nauki wg mnie powinien przynieść rozwój społeczeństw na tyle daleki by religia nie miała prawa bytu. Niestety tak nie jest. W XXI wieku jesteśmy świadkami intronizacji Chrystusa na króla Polski. Ludzie, którym zaufaliśmy oddając swój głos w wyborach parlamentarnych podejmują decyzję, że powołują historyczną postać, która nie ma nic wspólnego z historią naszego państwa (w zasadzie ma wiele wspólnego w krzewieniu poddaństwa w tym kraju) na króla Polski. 

Mogliśmy pójść o krok dalej i intronizować świętego Mikołaja na króla Polski. Lub zajączka wielkanocnego. 

Wyśmiewamy kraje wschodu za ich fundamentalizm, tymczasem wprowadzamy prawo, które jako nadrzędne traktuje religię. I kroczymy dokładnie tą samą ścieżką. Nie umiem zrozumieć prawicowych radykałów, którzy torują drogę do dundemantalizmu katolickiego.

Nawiązując do tytułu mojego posta - w rajską dziedzinę ułudy wprowadzi nas nie tyko katolicyzm. W ułudzie tej znajdziemy się, gdy zawładną nami religie, doktryny, podania i tymże ślepo uwierzymy. Fundamentalizm znajduje podatny grunt nie tylko w religiach. Fundemantalizm rośnie na żyznej glebie braku wątpliwości. 

Powtarzam to mojemu najstarszemu dziecku i powtórzę to moim czytelnikom. Gdy ktoś mówi wam, że negowanie lub poddawanie w wątpliwość jego (jej) słów to świętokradztwo  - zastawcie taką osobę jak najdalej od was. Gdy ktoś wam mówi, że posiadł wiedzę tajemną, do której tylko wy macie dostęp i jako jedyni jesteście oświeceni, podczas, gdy nieświadoma reszta musi się przebudzić - uciekajcie od takich proroków jak najdalej. Tylko głupiec nie wątpi. Tylko ignorant jest pewien.

Mój umysł jest moją świątynią. Sam jestem własnym prorokiem. Sam jestem swoim bogiem. I nie będę miał bogów cudzych przede mną.





sobota, 11 czerwca 2022

Zło


 


Jakiś czas temu trafiłem na artykuł autor rozmawiał z psychologiem na temat zła w człowieku.

Genezą tego artykułu było zachowanie rosyjskich żołnierzy w Ukrainie. Z dostępnych informacji wiemy, że skala okrucieństw, których dopuszczają się rosyjscy żołnierze jest niewyobrażalna. 

Psycholog zapytany o to dlaczego tak się dzieje tłumaczył, że składa się na to wiele czynników takich jak np. długoterminowe odczłowieczanie Ukraińców przez rosyjskie media, nienawiść, brak kontroli...

Główny przekaz jednak zawierał się w tym, że każdy człowiek jest skłonny do czynienia zła, jeśli tylko zadziałają na niego odpowiednie czynniki. 

Historia daje nam niezliczone przykłady okrucieństwa. Druga wojna światowa jest chyba jednym z najlepszych. Mechanizm, który zadziałał w hitlerowskich Niemczech był podobny. Odczłowieczenie Żydów. Gdy propaganda obdarła ich z człowieczeństwa łatwiej było zwykłemu żołnierzowi wytłumaczyć, że tak naprawdę nie robi nic złego. Choć i w powojennej historii istnieją takie niechlubne przykłady. 

Jednym z najbardziej zapadających w pamięć filmów które kiedykolwiek widziałem był " Czasem w kwietniu". Film opowiadał historię ludobójstwa Tutsi w 1994 roku. W ciągu 100 dni zamordowano z zimną krwią około milion ludzi. Robiono  to z porażającą wręcz brutalnością i okrucieństwem.

Kolejnym przykładem - masakra w Srebrenicy gdzie z rąk bośniackich Serbów zginęło ponad 8 tysięcy bośniackich muzułmanów. 

W życiu codziennym mamy setki przykładów, gdzie człowiek kieruje się złem, Morderstwa, zabójstwa, gwałty, masakry.

W 1971 roku amerykański psycholog i badacz Philip Zimbardo przeprowadził słynny już eksperyment na Uniwersytecie Stanforda. Założenie eksperymentu było zbadanie jak wielki wpływ na zmianę zachowania człowieka ma zachowanie anonimowości oraz możliwość traktowania innych przedmiotowo. Kolejnym założeniem było zbadanie wpływu otoczenia, autorytetu, solidarności grupowej oraz konkretnej sytuacji na działanie jednostek. Grupę 18 ochotników podzielono na 2 grupy: więźniów oraz strażników.  Eksperyment został przerwany po 6 dniach, ponieważ zauważono między innymi coraz gorsze praktyki, których dopuszczała się grupa strażników wobec grupy więźniów. Analiza tego esperymentu została później opublikowana przez Zimbardo w książce pt. "Efekt Lucyfera".

Zaledwie kilka dni temu mieliśmy przykład ze Stanów Zjednoczonych, gdzie w szkole podstavovej w Uvalde zginęło 19 uczniów i 2 nauczycieli. Tylko dlatego, że w głowie pewnego człowieka zakiełkowało zło. 

Często zastanawiam się (i kilka razy już o nadmieniłem w moich innych wpisach) nad tym dlaczego przypisujemy sobie nadrzędną rolę w istnieniu naszej planety. Człowiek jest jedyną istotą będącą w stanie dopuszczać się bestialstwa i okrucieństwa.

Pamiętam, kiedy podczas kryzysu migracyjnego podczas wystąpienia przed kamerami telewizyjnymi jeden z polityków powiedział, cyt. "To są kwestie związane z różnego rodzaju niebezpieczeństwami w tej sferze. Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie: cholera na wyspach greckich, dyzenteria w Wiedniu, różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne. To nie oznacza, żeby kogoś dyskryminować... Ale sprawdzić trzeba". 

Pytanie, które zawiśnie na samym końcu tego wpisu jest takie. Jakie są okoliczności, które doprowadziłyby do tego, że w nas samych zakiełkuje zło? Warto się nad tym pytaniem pochylić i zdefiniować, co zbudziłoby w nas to, czego sami obecnie nie akceptujemy. Pytam dlatego, że w potoku medialnego bagna które co dzień się wylewa może się zdarzyć, że dotrze do nas informacja, która pozornie niewinna będzie stanowić genesis potwora. Warto być świadomym i nie podlewać tego ziarenka, które siedzi w każdym z nas.




piątek, 27 maja 2022

Przemijanie


Zdjęcie powyżej przedstawia planetę Ziemia wykonaną przez sondę Voyager z odległości 6 miliardów kilometrów 14 lutego 1990 roku. Myślę, że będzie ono wspaniałym preludium do niniejszego wpisu.
To właśnie ta malutka kropka skrywa wszystkie nasze cywilizacje, wojny, skandale, filozofie, języki, żyjących ludzi, pozostałości po tych którzy odeszli, wszystkie wyprodukowane dobra. 
I gdzieś pośród tego wszystkiego ja.


Wyobrażenie o nadrzędności naszego istnienia wobec wszystkich innych żywych istot na tej planecie jest czymś co mnie zastanawia i poniekąd fascynuje. W negatywnym tego słowa znaczeniu.
Fascynuje mnie jak bardzo jesteśmy w stanie sami siebie oszukać. Uwierzyć swojemu wyobrażeniu o skali swego znaczeniu w czasoprzestrzeni. Być może trwamy w tym kłamstwie ponieważ perspektywa ograniczona tylko do świadomości naszego istnienia jest wyznacznikiem pojmowania. Przyznam, że i dla mnie ogrom wszechświata jest brutalnie obezwładniający.
Gdy porównamy nasze istnienie w konkretnej skali uświadomi nam to jak bardzo jest ono kruche i (co jest brutalną prawdą) niewiele znaczące dla świata. Istnienie przez dajmy na to 80 lat jest dla nas całością, ale dla naszej cywilizacji jest zaledwie ułamkiem czasu. Wobec czasu trwania życia planety jest już niebywale nieistotne. Dalej już nie odważę się porównywać by nie potęgować naszej małości.
Jeśli porównać życie naszej planety do 24 godzin to gatunek homo sapiens istnieje około 4 sekund. 
Tymczasem uważamy, że władamy ziemią i powinniśmy "czynić ją sobie poddaną". Pewnie i powinniśmy, bo każde istnienie dąży do rozwoju. Nasza cywilizacja nie jest inna. Tylko, że i ta cywilizacja dobrnie do kresu możliwości i upadnie. Nie mam pojęcia, kiedy to się stanie. Wiem jednak, że nadejdzie ten  moment. Nie będzie to jednak chwila, w której nastanie wielkie bum i koniec. Będzie to powolny proces rozkładu. Być może już się rozpoczął (skoro zaczęliśmy nadawać wartość iluzjom, nie mającym odpowiedzi w świecie materialnym jakim w mojej opinii są derywaty - ale to jest już osobny temat na inny wpis).
Wpatruję się na drzewo które rośnie sobie nieopodal i dochodzę do wniosku że jego istnienie chichotem natury z człowieczej małości. Podczas gdy moje istnienie charakteryzuje dynamika zdarzeń jego statyczny byt mnie przeżyje. Gdy moje wszystkie przekonania, wierzenia, wspomnienia i relacje budowane przez całe życie znikną w jednej chwili jego  milcząca obecność będzie trwać...

"Przemijamy i taka jest prawda
Przemijamy i taki jest fakt
Umieramy a później rodzimy się
Ale inny zupełnie jest świat"

...śpiewał onegdaj Sidney Polak. Warto sobie to uświadamiać każdego dnia. Większość z nas nie ma żadnego wpływu na świat wokół nas. Nawet ci, którzy mają przeminą. Wszyscy pewnego dnia wydamy ostatni oddech. I  nic się wokół nie zatrzyma. Nasza cząstka która dotychczas tworzyła organizm planety odejdzie. A świat wokół brutalnie uświadomi, że w ogóle nas nie potrzebował.

"Świat jest moim wyobrażeniem"

Warto o tym pamiętać.

Ta dość ponura wizja naszego istnienia, którą nakreśliłem jest w pewien sposób również pozytywna. Przynajmniej moje podejście jest właśnie takie. Im szybciej uświadomimy sobie naszą małość tym szybciej być może zaczniemy żyć naprawdę. Rozkoszować się życiem. Rozkoszować się tym, co nam pozostało. Dawać wartość każdemu dniu. I czerpać satysfakcję z każdej możliwej chwili. Nie zawsze tak można, co jest zrozumiałe. Mamy obowiązki, bez których wypełnienia jakość naszego życia mogłaby się obniżyć. Lecz musimy znaleźć zdrowy balans między tym co trzeba a tym co można. 
Kochać, odczuwać, smakować, zażywać życie w jego najlepszym wydaniu. Spełniać marzenia.
Wyrzućmy w naszego życia wszystko co truje. Kłótnie, nienawiść i odrazę. 

"Porównywałem pyłek wiedzy z wszechświatowym pyłem tajemnicy" (R. Kostrzewski)

sobota, 21 maja 2022

Muzyczne Inspiracje - XIII Stoleti

 Był późny jesienny wieczór, około północy gdy przypadkiem trafiłem na audycję w radiowej trójce prowadzoną przez Tomasza Beksińskiego. Był to czas kiedy moja świadomość muzyczna dopiero co budziła się i szukałem każdej dostępnej formy przekazu muzyki, która mnie interesowała.

Tomasz zapowiedział, że za chwilę puści kilka numerów z najnowszej płyty zespołu XIII Stoleti. Zespołu, którego dodam, nigdy wcześniej nie słyszałem. Kiedy wybrzmiały pierwsze takty utworu "Elizabeth" już wiedziałem, że muzyka XIII Stoleti zagości w moim życiu na dłużej.

Od tamtej chwili minęło ponad 20 lat. Czescy goci już nigdy z mojego muzycznego życia nie zniknęli. Tym razem postanowiłem właśnie im poświęcić część mojego blogowiska.

Moim pierwszym romansem z czeskim gotyckim rockiem był album "Ztraceni V Karpatech". Onegdaj była to dla mnie kwintesencja tego co w roku gotyckim najlepsze - mroczny klimat, gitary, klawisze i poetyckie teksty. Głęboki, mocny głos Petra Stepana to również mocny atut zespołu.

Zespół istnieje od 1992 roku (z kilkuletnią przerwą pomiędzy 2004 a 2008) i na przestrzeni lat wydał ponad dwadzieścia albumów.

Zespół wypracował własny, charakterystyczny styl. Zdobył bardzo dużą popularność w rodzimym kraju jak i w Polsce. Nigdy jednak nie wypłynął na szerokie wody poza te dwa kraje. Może to i lepiej. Czasem sukces komercyjny ma zgubny wpływ na stylistykę zespołu. A tak udało im się zachować swój unikatowy styl.

Nie jestem wielkim fanem każdego albumu. Są takie za którymi nie przepadam. Jest raczej kilka utworów, które są dla mnie bardzo inspirujące. Do takich należą: "Hvezdy chteji patrit tobe" oraz "Ten stary dum se rozpada". 

Polecam każdemu, kto jest owarty na nowe muzyczne doznania oraz lubi rock gotycki.





Chwila

 Pierwszy haust powietrza po przebudzeniu jest zazwyczaj szybki i chaotycznie nieprzemyślany. Jest niczym więcej niż kolejnym zdarzeniem w bezcelowej kolei chaosu...



Rzeczywistość wokół nie zwalnia. Zwalniam ja. Wdech tym razem świadomy. Leniwy aczkolwiek w całej swej rozciągłości majestatyczny. Ograniczony objętością płuc. Pod otwartymi powiekami źrenice rozszerzające się i zwężające na przemian. Ewidentny efekt współdziałania ciała ze światłem słonecznym za oknem. W bliższej przestrzeni obłok pary nad filiżanką świeżo zaparzonej kawy. Sączący się delikatnie w górę by za chwilę zniknąć gdzieś w przestrzeni. Mocny aromat natarczywie wdzierający się w nozdrza. Pierwszy łyk. Niewzruszenie intensywny gorzki smak. Gorący kubek parzący palce.

Na zewnątrz świat budzący się do życia. Leniwe promienie porannego słońca delikatnie muskające zielone liście. Krople rosy ciężko chwiejące leniwie kołyszącym się kwiatem. Skupiające promienie niczym soczewka. Wiatr delikatnie muskając liście zmusza ich do chaotycznego tańca.

Trel ptaków niczym melodia poranka pozwala sądzić, że po cichej i spokojnej nocy świat ponownie budzi się...

Budzi się ten świat tylko my śpimy dalej. Przekonani o nadrzędności wszystkich naszych planów, myśli i działań. Przekonani o tym, że otoczenie musi się dostosować do nas. Nie musi.

Nie mam pewności że dzisiejszy pierwszy wdech jutro się powtórzy. 

Więc obserwuję ten świat budzący się do życia wokół zazdrośnie pojmując, że on tę pewność posiada.

piątek, 25 lutego 2022

Czy jesteśmy gotowi być ludźmi?

 Kilka dni temu szaleniec zanegował europejski porządek. W swoim szaleństwie wypowiedział wojnę europejskiemu pokojowi, który z mniejszymi lub większymi przerwami królował na kontynencie nieprzerwanie od 1945 roku.  Dzisiejszy post będzie odnosił się do ostatnich wydarzeń na Ukrainie.

Zawsze miałem wrażenie że bezgranicznie ulegamy poczuciu fałszywego bezpieczeństwa spowodowanego brakiem konfliktu, który dotyczyłby by nas bezpośrednio. Ułuda pokoju bardzo szybko jest przyswajana przez pokolenia, które nie miały okazji doświadczyć wojny na własnej skórze. W tym mojego pokolenia. Urodzony w 1983 roku a więc dwa lata po wprowadzeniu stanu wojennego jedyne co pamiętam z mrocznych czasów słusznie minionych to jakieś urywane wspomnienia "kartek" i pierwszych wyborów. Mało. Wychowałem się w wolnym kraju, gdzie moje przemyślenia i poglądy mogłem w sposób wolny wygłaszać. Nigdy musiałem tak moi rodzice zastanawiać się, czy aby moje poglądy nie są przewrotne i mogę za chwilę być aresztowany za to co myślę i w co wierzę. Dla mojego pokolenia demokracja jest jak powietrze, którym oddychamy. Jest tak bardzo oczywista. My nie umiemy być niedemokratyczni. Nie znamy innej rzeczywistości.

W podobnym czasie co Polska oddaliła się od komunistycznej wizji świata Ukraina odzyskiwała swą niepodległość. W 1991 roku położenie geopolityczne naszych krajów znajdowało się w bardzo podobnym punkcie. 

Obserwowałem marsz Ukrainy po wolność od zrywu na Majdanie po dzień dzisiejszy. Naród ukraiński wybrał kierunek swojego rozwoju, który jednak nie był kierunkiem, który przewidywał moskiewski szaleniec. Po tym jak Ukraina zadeklarowała kierunek swojego rozwoju po stronie demokracji zachodu moskiewski szaleniec nie mógł tego znieść i naruszył integralność terytorialną swojego sąsiada. 

Sankcje zachodnich mocarstw były natychmiastowo niewystarczające. Nie jestem pewien czy prezydent Francji i kanclerz Niemiec nie mają świadomości, że na szybko zwoływane posiedzenia, rady, debaty nie mają wystarczającej siły rażenia w stosunku do moskiewskiego szaleńca. Niby jesteśmy z Ukraińcami ale jednak nie tak do końca. 

Podstawowym pytaniem, które powinniśmy sobie zadać w tym jakże trudnym momencie jest to na ile jesteśmy gotowi pomóc. Nie rząd, nie Unia Europejska, Czerwony Krzyż. Na ile jesteśmy pomóc my sami. Na ile jesteśmy ludźmi. Czy jesteśmy w stanie pojechać na granicę i pomagać uchodźcom dostać się do bezpiecznych miejsc. Czy jesteśmy gotowi być może otworzyć przed nimi drzwi swojego domu.

Dziś widząc bawiące się moje dzieci pomyślałem sobie, że gdzieś tam niedaleko jest pewnie podoba dwójka, która jeszcze kilka dni temu bawiła się śmiejąc się w niebogłosy. Dziś ta dwójka pewnie siedzi w schronie lub w najlepszym przypadku przekracza gdzieś granicę, by móc czuć się bezpiecznie. Wędrują gdzieś do nowego kraju, miejsca. Cała ich dotychczasowa historia zostaje gdzieś w tyle...

Dziś następuje test z naszego człowieczeństwa.  Czy je zdamy?

Chwile

Dochodzimy czasem do momentu zwrotnego. Gdzie on się znajduje wie każdy nas. Nagle pewnego dnia w wysokie tony naszego jestestwa uderzy świa...