sobota, 2 lipca 2022

W rajskiej dziedzinie ułudy

Istnieją chwile, podczas których wartość myśli niesie ponad horyzont istnienie i świadomość jak szaleniec nagle dostrzega błysk, którego wcześniej dostrzec nie mogło.

Rozmawiając na tematy egzystencjalne doszedłem do wniosku, że katolicka moralność jest dla mnie coraz bardziej niezrozumiała. Coraz więcej dostrzegam tu luk, przemilczeń a nawet zachowań etycznie kalekich.

Zapytałem kiedyś pewną osobę na temat tego, czy sądzi, że jej plany się zrealizują. "Jak bóg pozwoli" odrzekła. Wprawiło mnie to w osłupienie, by póżniej pochylić się nad tymi słowami i je przemyśleć. "Jak bóg pozwoli". " A jak nie pozwoli". Czy będąc wierzącą osobą zrzucam wszystko na to wolę boga? Czy wolna wola, której rzekomo powinny doświadczać osoby wierzące jest ograniczona? 

Moralność boga jest dla mnie strasznie ciekawym tematem. Strasznie niepojętym i niezrozumiałym.

Gdy komuś dopisze szczęście i uda się zrealizować jakiś plan słyszę: "Dzięki bogu", albo "bóg zapłać". Wg katolików (lub w szerszym ujęciu chrześcijan) bóg jest wszechmocny. Nie umiem zatem odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego podczas gdy gdzieś w afrykańskim kraju dziecko umiera z głodu jego rówieśnik w kraju europejskim cieszy się z dzieciństwa w pełni. 

Niepojętym jest dla mnie fakt, że podczas gdy w Biesłanie ginęły dzieci papież wygłaszał homilię w Loreto o tym, że świętość życia jest największym darem (zresztą mówienie o świętości życia i jednoczesne skazywanie afrykańskich wiernych na śmierć poprzez zakazywanie używania prezerwatyw  w rejonie gdzie AIDS szerzyło się tak bardzo  też wydaje mi się wymowne).

Religie od tysięcy lat stanowiły kaganiec, który trzymał na smyczy wolność jednostki i rozwój społeczeństw. Zbiorowa ułuda, która wspływała na kształtowanie historii naszego świata. Jakiś czas temu zastanawiałem się nad tym, dlaczego w XXI wieku, gdzie postęp nauki jest większy niż w jakimkolwiek innym czasie dalej pozwalamy manipulować się religiom. Rozwój nauki wg mnie powinien przynieść rozwój społeczeństw na tyle daleki by religia nie miała prawa bytu. Niestety tak nie jest. W XXI wieku jesteśmy świadkami intronizacji Chrystusa na króla Polski. Ludzie, którym zaufaliśmy oddając swój głos w wyborach parlamentarnych podejmują decyzję, że powołują historyczną postać, która nie ma nic wspólnego z historią naszego państwa (w zasadzie ma wiele wspólnego w krzewieniu poddaństwa w tym kraju) na króla Polski. 

Mogliśmy pójść o krok dalej i intronizować świętego Mikołaja na króla Polski. Lub zajączka wielkanocnego. 

Wyśmiewamy kraje wschodu za ich fundamentalizm, tymczasem wprowadzamy prawo, które jako nadrzędne traktuje religię. I kroczymy dokładnie tą samą ścieżką. Nie umiem zrozumieć prawicowych radykałów, którzy torują drogę do dundemantalizmu katolickiego.

Nawiązując do tytułu mojego posta - w rajską dziedzinę ułudy wprowadzi nas nie tyko katolicyzm. W ułudzie tej znajdziemy się, gdy zawładną nami religie, doktryny, podania i tymże ślepo uwierzymy. Fundamentalizm znajduje podatny grunt nie tylko w religiach. Fundemantalizm rośnie na żyznej glebie braku wątpliwości. 

Powtarzam to mojemu najstarszemu dziecku i powtórzę to moim czytelnikom. Gdy ktoś mówi wam, że negowanie lub poddawanie w wątpliwość jego (jej) słów to świętokradztwo  - zastawcie taką osobę jak najdalej od was. Gdy ktoś wam mówi, że posiadł wiedzę tajemną, do której tylko wy macie dostęp i jako jedyni jesteście oświeceni, podczas, gdy nieświadoma reszta musi się przebudzić - uciekajcie od takich proroków jak najdalej. Tylko głupiec nie wątpi. Tylko ignorant jest pewien.

Mój umysł jest moją świątynią. Sam jestem własnym prorokiem. Sam jestem swoim bogiem. I nie będę miał bogów cudzych przede mną.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Być może właśnie teraz...

 Miałem pewną myśl, którą chciałbym uchwycić i napisać o niej właśnie tutaj... Spędzając czas porannego dnia weekendu z rodziną w łożku zada...