sobota, 11 kwietnia 2020

8 - 10 lat temu...

Miało być na temat pandemii, ale w związku z tym, że najprawdopodobniej pandemia będzie nam towarzyszyć pewnie przez dłuższy czas zdążę jeszcze do niej wrócić.
Tymczasem chciałbym napisać kilka słów na temat tego co w ciągu minionych dziesięciu lat nastąpiło.
Pamiętam 10 kwietnia 2010 roku. Pamiętam, gdy wstałem rano i z przyzwyczajenia włączyłem wiadomości. Pamiętam, gdy dowiedziałem się, że samolot z reprezentacją polskich władz lecący do Smoleńska roztrzaskał się w Rosji i nikt nie przeżył. Pamiętam to dziwne uczucie, które pewnie towarzyszyło wielu innym rodakom, że oto stało się coś najtragiczniejszego w historii narodu, której będziemy świadkami.
W 2010 roku Polacy wstrzymali oddech. Zostaliśmy poddani żałobie. Innej żałobie. Takiej, której nie byliśmy w stanie zrozumieć. Żałobie narodowej. Czy byłeś lewakiem, prawakiem, cyklistą czy cieciem na składzie węgla - każdy odczuł traumę.
Myślałem wtedy - z perspektywy czasu myślę, że naiwnie - że ponieważ ta tragedia dotknęła nas jako naród, to coś się zmieni. Miałem wtedy nadzieję (dziś już wiem, że płonną), że oto zwykli ludzie wyciągną do siebie ręce. Chyba bardzo chciałem, żebyśmy spotkali się razem w połowie drogi i przekażą sobie znak pokoju. Żywiłem nadzieję, że tak naprawdę gdzieś w głębi nas żyje szacunek do drugiego człowieka i że nauczeni przykrymi doświadczeniami historii zrozumiemy, że najważniejszy w naszej polskiej historii jest naród.
Myliłem się fundamentalnie. Mądry polak po szkodzie można by przytoczyć porzekadło. Nie stało się nic takiego. Na krótką chwilę naród wstrzymał oddech by nabrać sił i napluć sobie w twarz. Nie nauczyła mnie śmierć Karola Wojtyły. Wtedy też myślałem, że oto naród staje w obliczu szansy na pojednanie się. I to nasze pojednanie się trwało około tygodnia.
W kwietniu 2010 roku trwało to mniej więcej tyle samo. Zginęli najważniejsi politycy w naszym kraju. Z każdej opcji politycznej. Każda śmierć bolała naród. Jeszcze bardziej rodziny. Tymczasem okazało się, że można kłócić się o to kogo bardziej boli. O to kogo śmierć jest ważniejsza.
Wiele się mówi ostatnio o ludzkiej życzliwości w dobie globalnej pandemii. O tym jak bardzo ludzie sobie pomagają. Nauczony śmiercią Wojtyły w 2005 oraz 96 osób, którzy czynnie uczestniczyli w naszym życiu politycznym śmiem twierdzić, że za miesiąc lub dwa, gdy opadnie już kurz po koronawirusie spotkamy się przy rodzinnym stole po to by napluć sobie w twarz z powodu sympatii politycznych.
I mam przeogromną nadzieję, że tym razem się pomylę...

Chwile

Dochodzimy czasem do momentu zwrotnego. Gdzie on się znajduje wie każdy nas. Nagle pewnego dnia w wysokie tony naszego jestestwa uderzy świa...