Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2012

Zagadnięty

Podczas wczorajszego spaceru z Olivierem zostałem zagadnięty przez dwoje młodych ludzi. Początkowo myślałem, że są Świadkami Jehowy, lecz okazali się Mormonami(!). Młodzież zaczęła przekonywać mnie, że oto moje szczęście jest w zasięgu ręki i wystarczy abym tylko się z nimi spotkał i porozmawiał na spokojnie a będzie mi dane tego szczęścia zasmakować. Ze względu na fakt, że nie lubię kończyć rozmowy (choćby i nachalnej) słowami "bo nie" wdałem się tym samym w krótką dysputę na temat religijności i wiary w ogóle. Nieustępliwi młodzieńcy próbowali dalej mnie przekonać, że wizyta w moim domu byłaby naszym obopólnym zwycięstwem. Poinformowawszy ich, że wiara moja dlatego nazywana jest moją, bo jest immamentną częścią MOJEJ duchowości, a gnoza (jakakolwiek by ona nie była) jest moją gnozą i daną w odczuwaniu jedynie mi. Mam uczulenie na osoby, które wiedzą lepiej ode mnie kiedy ja jestem szczęśliwy. Bóg dał człowiekowi wolną wolę nie po to byśmy byli mentalnymi niewolnikami innych...

O banksterach

Czytałem niedawno bardzo ciekawy wpis prof. Rybińskiego na jego blogu na temat zacieśnionych relacji polityka - bankowość. Bankierów nazywa on banksterami (prof. Rybiński lubuje się w tworzeniu nowych określeń wide :eurogeddon). Udowadnia, że relacje na linii państwo - banki daleko odbiegają od normalności. Mało tego - relacje te przeczą jakimkolwiek zasadom sprawiedliwości. Spotykamy się bowiem z taką oto sytuacją na świecie, kiedy banki dostają za darmo pożyczki (lub prawie za darmo), które to powinny stymulować gospodarkę. Pieniądze te nie stymulują jej jednak, ponieważ oprocentowanie pożyczek w bankach nie jest wprost proporcjonalne do oprocentowania jakie płacą banki od pożyczek zaciągniętych od państwa. Choć pożyczka jest tu chyba słowem nie na miejscu. Miast pożyczka winno się używać określenia dodrukowywanie, gdyż to jest właśnie faktyczna sytuacja. Pożycza się coś co się posiada, nie można pożyczać czegoś czego się nie ma wpisując to na poczet długu, który spłaci się możliwymi...

Być tatusiem

Na świecie pojawił się w końcu mój długo wyczekiwany syn. Czasem zastanawiałem się jak to jest z tym byciem tatusiem. Wiedziałem, że będzie wiele chwil trudnych, w których nie będę się umiał odnaleźć. Nikt wszak nie przygotowuje do bycia rodzicem. Czasem ktoś coś podpowiedział jak się przygotować do tej roli, czasem można coś było znaleźć w internecie. Ale wydaje mi się, że do bycia rodzicem przygotowuje samo dziecko. Gdy się rodzi wszystko inne schodzi na dalszy plan. Wraz z jego narodzinami zrodził się we mnie również strach o niego. Ten pierwszy strach jest najdziwniejszy. Moją odpowiedzią na ten strach było na początku wpatrywanie się w niego cały czas. Patrzyłem czy oddycha, a gdy maleństwu się odbiło tatuś z mamusią stali na baczność przy łóżeczku w jednej sekundzie. Bycie tatusiem to lekcja, która nigdy się nie skończy. To najpiękniejsze doświadczenie w życiu. W momencie gdy te malutkie oczka kierują swoje niewinne spojrzenie na mnie i tak się wpatrują nic innego nie jest ważne....

Na równi pochyłej w dół

Europejskie szczytowanie (!) w piątek przyniosło ponoć kilka ważnych decyzji mające na celu powstrzymanie rozprzestrzającego się kryzysu. Będące w podbramkowej sytuacji Włochy wespół z Hiszpanią czują się zwycięzcami tego rozdania. Pytanie nasuwa mi się takie: czy przegranymi tej pokerowej zagrywki nie jesteśmy my - zwykli obywatele Unii Europejskiej. Jeśli decydenci na najwyższych szczeblach UE są zdania, że jednym z podstawowych zadań jest pompowanie pieniążków w banki to obawiam się iż pewnego niezbyt pięknego poranka zdamy sobie sprawę że oto byliśmy przez nich oszukiwani na niewyobrażalną skalę. Pompowanie pieniążków zapewnia krótkoterminowe odstresowanie, nie jest jednak żadną próba rozwiązania problemu u źródła. Jest to kupowanie czasu. A czas jest coraz droższy.... Krótką mamy pamięć, oj krótką. Polecam : http://www.obserwatorfinansowy.pl/2012/06/30/wielki-kryzys-niczego-nie-nauczyl-europy-i-usa/