W biegu (4)
Postanowiłem jakiś czas temu, że nie będę pisał nic na temat biegania dopóki w danym miesiącu nie przyklepię stówki. Ostatni taki wynik uzyskałem w zeszłym lipcu, ale w tym roku się uparłem jak osioł, no i musiałem. Dlatego piszę :-)  A więc biegam dalej.  Gdy zaczynałem największym strachem było to, że jest to jakiś sezonowy wybryk, bo udało mi się zrzucić parę kilogramów a co za tym idzie motywacja wyskoczyła w górę niczym ropa w Arabii Saudyjskiej. Na strachu jednak się skończyło (bynajmniej na razie). Podsumowując jednak pierwszy rok biegania muszę stwierdzić, że były momenty złe. We wrześniu trzasnąłem życiówkę na dychę i nóżki rwały się do kolejnych rekordów, niestety jednak chęci gdzieś się rozmyły i im bliżej grudnia tym mniej było klepania kilometrów. Doszło do tego, że w grudniu było 0. Podrażniła mnie jednak znajoma z pracy stwierdzając, że skoro nie biegam zimą to jestem sezonowcem no i zabrałem się do pracy.  Nowy Rok rozpocząłem od dychy - świetna sprawa. Myślę, że będzie...