czwartek, 27 sierpnia 2009

Don Kichot XXI wieku...

Przydarzyl mi sie ostatnimi pewien niezwykle niemily przypadek. Aby placic za mieszkanie postanowilem ustawic w moim baku stale polecenie przelewu, abym nigdy nie zapomnial zaplacic za mieszkanie czynszu co mogloby spowodowac niemile w skutkach czynnosci podjete przez agencje wynajmu mieszkan. Ustanowiwszy otoz w banku stale polecenie przelewu, nie martwiwszy sie wiecej spalem spokojnie kazdego tygodnia. Az tu pewnego dnia przychodzi do mnie wezwanie do zaplaty za czynsz ktorego zapomnialem uiscic. Czem predzej udalem sie do siedziby banku aby sprawe wyjasnic. Przemila pani w okienku poinformowala mnie iz napewno agencja najmu sie omylila na moja niekorzysc wiec musze skontaktowac sie z nimi. Idac za rada przemilej pani z okienka postanowilem skontaktowac sie z panem z agencji, ktory poinformowal mnie, ze to niestety moj bank sie omylil na moja niekorzysc a na dowod przesle mi kopie listu ktory dostal ze swojego banku potwierdzajacego iz przelew zostal przez moj bank cofniety. List dostawszy pobieglem w te pedy do banku mego aby oznajmic iz to oni sa winni zagubienia moich pieniedzy (dodam ze pieniadze z konta zniknely). Mila pani z okienka ponownie poinformowala mnie - laika - ze jesli na wyciagu jest napisane ze pieniadze zostaly przelane to zostaly przelane a jesli bylyby cofniete to pojawilyby sie na moim koncie. Jako potwierdzenie zaopatrzyla mnie w wyciag na ktorym rzeczywiscie napisane bylo jak powiedziala. Kazala wyciag przeslac do agencji najmu co niezwlocznie uczynilem. Dwa dni pozniej od pana z agencji dostalem list w ktorym zalaczyl ponownie list z jego banku swiadczacy o tym iz moj bank cofnal pieniadze (ktore na moim koncie - dodam - nie znalazly sie) i napisal iz on juz i tak wiele dla mnie zrobil a ja ciagle niestety zalegam mu z czynszem (czego nie omieszkal przypomniec mi za kazdym razem gdy sie z nim kontaktowalem). Udalem sie wiec po raz kolejny do banku, gdzie oczywiscie po raz n-ty musialem wyjasniac sprawe od poczatku, gdyz za kazdym razem obslugiwany bylem przez inna "mila pania z okienka". Mila pani po dluzszej konwersacji z przelozona poinformowala mnie iz moj bank nie jest niczemu winien a pieniadze zatrzymala agencja nieruchomosci. Probujac uchronic sie przed pomrocznascia niejasna, ktora niewatpliwie dopadlaby mnie gdyby mi nikt nie pomogl poprosilem orozmowe z przelozona. Po usilnych prosbach w koncu sie zgodzila. Do finalu mojej sprawy jeszcze pewnie daleko, ale ktos ze mna w koncu porozmawial. Ktos w koncu cos zrobil...
Przytoczylem ta przydluga nieco historie aby dac obraz temu jak wiele znaczy jednostka w walce z molochem (administracyjnym, bankowym lub kazdym innym). Znaczy bardzo malutko, czyli nic. Pomyslalem sobie, ze i tak na razie malem szczescie iz do tej pory moloch mnie nie dopadl. Tym razem zaatakowal, ale lekko. Byc moze pieniadze zdolam odzyskac, co niezmiernie by mnie ucieszylo. Chodzi jednak o rzecz wiele wazniejsza, a mianowicie o to czy jednostka moze liczyc na jakokolwiek pomoc ze strony molocha gdy pojawi sie problem? Owszem - może, ale tylko i wylacznie gdy rozwiazanie problemu miesci sie w regulaminowych godzinach pracy i w przyjetych ramach regulaminu. Na ludzki tlumaczac chodzi o to, ze jesli urzednik ma spedzic z klientem kilka minut aby np. wykonac pozaregulaminowy telefon, ktory moglby rozwiazac problem to klient w wiekszosci przypadkow moze raczej liczyc na wygrana w totolotka niz na pomoc. Ja mialem to szczescie, ze pani przelozona w baku zlitowala sie nade mna widzac moja frustracje i wykonala jeden telefon, napisala jednego maila. Zrobila ruch...
Frustruje mnie fakt, ze w czasch globalnego kryzysu, kiedy rzady pompuja w bankowe kasy miliony z pieniedzy pozyczonych od podatnikow by ruszyc gospodarke JA - podatnik - nie moge liczyc na nieporownywalnie mniejsza pomoc ze strony banku. Frustruje mnie rowniez fakt iz my - podatnicy jestesmy niejako zmuszani do oddawania molochom naszej kasy. Musimy miec konta bankowe. Musimy bo takie prawo...
Summa summarum mysle, ze szczesliwym powinien byc czlek, ktory nie zostal wciagniety w wielka maszynerie molocha. Moloch to tysiace urzednikow, tysiace klientow. Nikt nikogo nie zna. Nikt nikomu nie musi byc przyjazny, bo po co, a jesli juz jest to w okowach przyjetego regulaminu postepowania z klientem.
Jakze czasem niewiele trzeba aby pomoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chwile

Dochodzimy czasem do momentu zwrotnego. Gdzie on się znajduje wie każdy nas. Nagle pewnego dnia w wysokie tony naszego jestestwa uderzy świa...