sobota, 4 sierpnia 2012

O in vitro słow kilka

Do niniejszego tekstu skłonił mnie tekst Szymona Hołowni na jego blogu na stronie Newsweek'a. Temat dotyczy zapłodnienia in vitro, której pan Szymon nie jest fanem. W swoim tekście pisze, że pomimo obelg, które są mu zarzucane przez niektórych liberalnych publicystów twardo będzie obstawał przy negowaniu metody in vitro. Wg Szymona metoda in vitro jest złe, ponieważ "człowiek wchodzący w wolność Boga i innego człowieka, w relację, która jest między nimi, jest intruzem. Nawet jeśli boża łaska i dobroć człowieka później skutki tego włamania w tajemnicę życia naprawią". Znaczy się, że intruzem jest taki lekarz, którzy przeprowadzi zabieg in vitro. Jestem w stanie zrozumieć, że Szymon, którego bardzo cenię jako publicystę i człowieka o jasno sprecyzowanych poglądach, nie chce i nie może wyznawać wartości które są sprzeczne z jego wiarą. A stoi w sprzeczności, ponieważ "in vitro to nie kolejna, przywracająca utracone funkcje procedura porównywalna ze wstawieniem plomby. To grzebanie od samego początku w wolności, w autonomii drugiego człowieka". Ja jednakoż nie umiem się zgodzić z przedstawianymi przezeń argumentami, bo (być może zbyt liberalnie) wyznaję zasadę, że wiara nie może stać w opozycji do dobra. Nie twierdząc że jest ona zła stwierdzam, że jeśli efektem końcowym jest dobro. Wybrałbym bycie intruzem. Choć będąc szczerym muszę przyznać panu Hołowni rację w jednym punkcie. Decyzja o poczęciu dziecka jest w pełni egoistyczną decyzją rodziców. Egoizm też jest jednak wyborem, którego dokonują świadomi ludzie obdarzeni wolną wolą. A "grzebanie od samego początku w wolności, w autonomii drugiego człowieka" następuje wg mnie w momencie gdy dwoje ludzi podejmuje świadomą decyzję o poczęciu dziecka. Koleją istotną sprawą w dyskusji o in vitro jest fakt, że nie powinniśmy podejmować decyzji dotyczących całego społeczeństwa w oparciu o religię, nawet jeśli jest to religia dominująca. Chodzi o opieraniu argumentów na bazie religii katolickiej. Fakt, że ogromna większość Polaków deklaruje się jako osoby wierzące nie powinna determinować decydentów do stanowienia takiego prawa, aby usatysfakcjonowana była tylko ta grupa. Jest to jednak temat na szerszą dysputę, którą być może kiedyś zacznę na łamach mojego blogowiska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chwile

Dochodzimy czasem do momentu zwrotnego. Gdzie on się znajduje wie każdy nas. Nagle pewnego dnia w wysokie tony naszego jestestwa uderzy świa...