niedziela, 10 marca 2013

Face-bóg?

Dochodzę niestety powoli do konkluzji, że portale społecznościowe sieją spustoszenie w relacjach międzyludzkich. Idea tego typu portali była taka, że miały ułatwiać komunikowanie miedzy ludźmi i tworzyć społeczność. Miast tego mamy do czynienia z oceanem na którym pływa setki tysięcy łódeczek bez ładu i składu. Wpadając od czasu do czasu na "fejsa" lub inszą "naszą klasę" mam wrażenie że dziewięćdziesiąt procent społeczności to ludzie którzy mówią sami do siebie. Wyrzucają jak mantrę jakieś stwierdzenia, linki, posty w nadzieji, że ktoś je skomentuje podczas gdy w rzeczywistoci większość ma to gdzieś. No bo co mnie może obchodzić wylewanie czyichś pomyj publicznie. Lub co mnie może obchodzić, że ktoś lubi coś co ktoś inny lubi, że ktoś inny napisał. Takie upraszczanie języka kojarzy mi się trochę ze stwierdzeniem typu: "Kali być głodny, Kali jeść słonia"... Spłycanie naszego przebogatego języka i zamykanie relacji międzyludzkich w w podniesionym kciuku spowoduje, że za kilka lat nie będziemy umieli budować innych relacji niż taki właśnie model. Mam wrażenie, że ludzkość daje zielone światło wszystkiemu co doprowadza do degeneracji jej samej. Albo inaczej. Mamy niebywałą tendencję do zamieniania wszystkiego czego się dotkniemy w zło. Wiele idei, które powstały na tym świecie były ideami mającymi na celu wspomożenie ludzkości w dążeniu do bycia lepszym, niestety w wielu przypadkach stało się tak że obróciliśmy te idee w zło. Tak też dzieje się z portalami społecznościowymi. Często widzę ludzi, którzy zostają powoli pożarci przez fejsa. Znam ludzi, którzy nie potrafią spokojnie siedzieć jeśli co jakiś czas nie sprawdzą tego czy tamtego. Ja nazywam ich fejsbukoholikami, gdyż mam nieodparte wrażenie, że jest to swoisty rodzaj uzależnienia. Czytałem niedawno artykuł w "Charakterach", którego tematem przewodnim było nasze istnienie w świecie wirtualnym świecie. Autorka przytacza szereg argumentów które udawadniają, że w wielu przypadkach to nie my jesteśmy konsumentami internetu, a internet konsumuje nas. Zatapiamy się w wirtualny świat bez pamięci. Być może jednym z powodów takiego stanu jest fakt, że nasze wirtualne ja jest bardziej przewidywalne, mamy większą kontrolę nad profilem niż nad sobą samym. Być może chodzi o to, że to co nam nie za bardzo odpowiada w naszym życiu realnym możemy naprawić w wirtualnym. I tworzymy nową rzeczywistość. Trzeba być jednak bardzo uważnym. Odrobina dystansu wystarczy byśmy uświadomili sobie to i owo. Z pewnej perspektywy bardziej można dostrzec pewne rzeczy. Kreując swoją wirtualną rzeczywistość wysyłamy pewne sygnały do pewnego grona odbiorców, które na te sygnały reaguje i tym samym wysyła nam sygnały zwrotne. Rzecz w tym, że czasem sygnały zwrotne są impulsem do takiego a nie innego kreowania wirtualnej tożsamości. Mówiąc prościej - im bardziej nas ktoś lubi(lub też lubi nasze wpisy) tym bardziej staramy się podążać w tym kierunku. Taki zanik asertywności na rzecz wirtualnej popularności. Autorka wyżej wymienionego artykułu pisze, że życie w necie stanowi szczególne zagrożenie dla młodzieży, która jest w trakcie budowania swojej tożsamości ponieważ "generuje presję konstruowania, edytowania i odgrywania Ja umożliwiającego zaistnienie i pozyskiwanie "przyjaciół". Kolejnym problemem, o którym już wcześniej napomknąłem na początku jest umieranie języka. W dobie szybkiej wymiany informacji i jeszcze szybszego tempa życia nie mamy czasu na konstruowanie zawiłych i skomplikowanych zdań. Nie ma na to czasu. Informacja ma być zwięzła i szybka. Im szybciej wyślemy informację w świat tym szybciej otrzymamy informację zwrotną. Czas to wszakże pieniądz. Tworzymy zatem półzdania miast całych zdań. Ilość znaków w sms-ie jest ograniczona więc staramy się zmieścić używając skrótów. Facebook i Twitter są wspaniałymi przykładami ograniczania języka, którym się posługujemy. Ograniczanie języka piśmiennego ogranicza również język, którego używamy prowadząc konwersacje. Coraz mniej mówimy, coraz bardziej byle jak. Myślę, że w jakimś czasie doprowadzi to do problemów w komunikacji interpersonalnej. Mamy przebogaty język, którym można na wiele sposobów opisywać rzeczywistość i fakt, że nie używamy go zasmuca mnie bardzo. Pozwalamy by nasze myśli były nagie, gdy możemy za darmo ubrać je wykwintnie by błyszczały i stały się przez to bardziej zauważalne. Naprawdę doceniam momenty, kiedy spotykamy się w najbliższym gronie znajomych i możemy razem usiąść przy jednym stole i wymieniać opinie, rozmawiać. Choć często zdarza się, że nie zgadzam się z moimi interlekutorami (pozdrowienia dla Seby i Łukasza) tym niemniej miło spotkać się z osobami, z którymi można rozmawiać i wymieniać poglądy z szacunkiem. Zastanawiam się osobiście nad przeprowadzeniem egzekucji moich profili, gdyż nie mogę znaleźć argumentów przemawiających w jakikolwiek sposób za tym bym był beneficjentem posiadania profilu na naszej klasie czy Facebook'u. A gdy już moje profile zostaną pogrzebane w czeluściach historii internetu czas, który spędzałem na ich pielęgnowanie spędzę na czytaniu i obserwowaniu jak mój syn poznaje świat wokół niego. Zaloguję się w realu czego i wam drodzy czytelnicy życzę.

2 komentarze:

  1. Osobiście mogę stwierdzić, ze uzależniona nie jestem od fejsa, ale w moim otoczeniu jest mnóstwo ludzi, którzy koniecznie muszą dziesięć razy dziennie się zalogować i zobaczyć kto, co nowego dodał itp. No fakt, nie jest to dobre zjawisko. 50 lajków, a w realu na ulicy ''cześć'' nikt nie powie. Co do bogactwa słownictwa - i mnie to nie cieszy, że młodzież nie sięga chociażby po literaturę; niekoniecznie prozę, ale chociażby poezję. Ale co prawda, to jednak Internet nie jest tylko złym źródłem, bo ułatwia zareklamowanie się, jeśli ktoś marzy o karierze i ma obrany szlachetny cel.
    Przeczytałam z przyjemnością i ciekawością Twoje rozważania. ;) Niezły z Ciebie filozof. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra, dostajesz "lajka" za czynny udział w moim blogowisku :)

    OdpowiedzUsuń

Daj sobie szansę

 Miałem zamiar pisać tutaj częściej, ale niestety nie zrobiłem tego iw 224 roku jest to mój pierwszy wpis. Ma to swoje negatywne strony. Za ...