piątek, 7 maja 2021

Z przepastnych czeluści rzeczywistości

 Miast pisać częściej zdarza mi się pojawiać coraz rzadziej. Zamykam przeto istnienie tego bloga na odbiór szerszej rzeszy odbiorców. Nie stanowi dla mnie to jednak przeszkody. W ostatnich dniach przekonałem się, że niej  może znaczyć więcej (lub bardziej treściwie)

Podczas kąpieli waniennej wpadłem na pewną myśl. Kiedyś myślałem, że z wiekiem bardziej się zmieniamy. Doroślejemy i zdajemy sobie sprawę, że to co było dla nas ważne wiele lat temu nagle zdaje się być nieważne.

Nie do końca tak jest. Każdy z nas się z zmienia. Stajemy się poniekąd innymi osobami. Z czasem sprawy, które odgrywały dla nas fundamentalne znaczenie już takie fundamentalne nie są. Wydaje mi się, że dorastanie odciska pewne piętno na każdym z nas. Tym niemniej to w jaki sposób kształtowaliśmy siebie przez ostatnie naście lat nie pozostaje bez wpływu na naszą osobowość. Stajemy się tym kim się budujemy. Budowanie siebie zaczyna się w bardzo młodym wieku i już nigdy nie kończy. To jakie mamy fascynacje, zamiłowania, czy zainteresowania w bezpośredni sposób wpłynie na nas w wieku lat ...dziestu. Czy jesteśmy miłośnikami sportu, filmów czy muzyki będzie pewnie na nas wpływało w wieku dorosłym. Mało tego. W pewien sposób te nasze zamiłowania ukształtują nasze "ja" w przyszłości. Naszą wrażliwość, nasze odbieranie świata względem siebie. 

Tyle o przeszłości.

Przyszłość maluje się w kolorowych barwach. Oli stwierdził, że w ogóle nie chce się wyprowadzać od nas nigdy, bo jest mu tak dobrze z naszą rodziną. Na nic zdają się tłumaczenia, że jest to myślenie które ma teraz i pewnie za jakieś 10 lat wszystko się diametralnie zmieni. Pewnie nie ma sensu tłumaczenie 9-latkowi spraw, które będą dla niego ważne, kiedy będzie miał lat 20. Fajnie jednak będzie powspominać takie momenty. 

Piotruś dochodzi do wniosku, że nie chce rozmawiać z nikim, aczkolwiek przypadkiem nauczył się abecadła po hiszpańsku i czytania po angielsku. 

Za oknem mżawa rzeczywistość a w sercu słoneczne nadzieje na jutro pełne niespodzianek. Śmierć czai się za zakrętem. Lubię o tym pamiętać. O tym uwierającym fakcie, że kiedyś każdy z nas przestanie istnieć. Zatem zadaję sobie pytanie czy to co robię dziś będzie wspominane przez moje dzieci jako moment, którego nie będą chcieli zapomnieć.

Doświadczenia ostatnich dni popchnęły mnie jeszcze ku innym przemyśleniom. A mianowicie takim, że nie ma sensu brnąć na siłę w przekonywanie siebie, że utrzymywanie kontaktu z osobami uważane za najbliższe ma jakikolwiek sens jeśli jest to próba jednostronna. Tam, gdzie nie ma wzajemności nie ma również potrzeby. Gdy jedyną potrzebą do odwiedzenia i rozmowy jest potrzeba załatwienia jakiegoś interesu to taka znajomość nie ma najmniejszego sensu. Prócz negatywnej wymowy tego doświadczenia jest jeszcze pozytywne. Myślę, że obstawianie "starych numerów" takich jak szczerość i życzliwość popłaci. Pozbądźmy się toksycznych znajomości z naszego życia. Pozostańmy przy tych, które nas wzmacniają. I wzmacniajmy tych, którzy mają na nas pozytywny wpływ. Kiedyś ktoś powiedział mi, że rodzina jest najważniejsza. To nieprawda. Czasem ludzie, z którymi nie mamy konotacji rodzinnych mają dla nas większe znaczenie niż ci którzy kwalifikują się jako rodzina. Nie ma jednak reguły. Życzliwa osoba pozostanie życzliwą bez względu na to czy należy do twojej rodziny, podobnie w drugą stronę.

Tak sobie czasem myślę, że będąc razem można więcej. W sensie bezinteresownej znajomości.

Bądźmy dla siebie życzliwi. Bądźmy dla siebie nawzajem nie tylko kiedy czegoś potrzebujemy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Być może właśnie teraz...

 Miałem pewną myśl, którą chciałbym uchwycić i napisać o niej właśnie tutaj... Spędzając czas porannego dnia weekendu z rodziną w łożku zada...