Posty

Wyświetlanie postów z 2018

A gdybym Ci powiedział..

Drogi Tato / Droga Mamo, Dziś ukończyłem 30  lat. Jutro spędzimy dzień razem i wyprawimy imprezę żeby uczcić ten dzień. Przyjadę z moją nową dziewczyną. Jesteśmy już razem od miesiąca. Wiem, wiem - stateczność nie jest moją mocną stroną. Przywiozę też dzieci - w tym tygodniu wypada moja kolej opieki nad nimi. Żałowaliscie, że rozstałem się z ich matką zaraz po urodzeniu. Niestety życie potoczyło się tak, nie inaczej i teraz wasze wnuki żyją między mamą i tatą. Gratulowaliście mi wczoraj, że w końcu udało mi się wywalczyć wymarzony awans. Życie zawodowe nigdy nie sprawiało mi kłopotów - być może dlatego, że nauka i praca, to dwie rzeczy w które zawsze mogłem uciec gdy wszystko inne zdawało się zawodzić. Z jednej strony wyszło na dobre...  Postanowiłem napisać do was ten list, żeby wytłumaczyć, że ten syn, z kórego jesteście tak dumni i zadowoleni nie jest tak naprawdę osobą, którą znacie.  Ukończyłem  30 lat i jest kilka spraw, kórymi chciałbym sie z wami podzi...

Niereligijny

Męczą mnie ostatnio tematy religijne. Pod różnymi wpływami postanowiłem skrobnąć kilka słów. Jest to opinia, którą chciałbym wyrazić i podzielić się z czytelnikami mojego bloga aby przede wszystkim móc zrozumieć pewne rzeczy, których zrozumieć mimo usilnych starań nie umiem. Może będzie to również wstęp do jakiejś dłuższej dyskusji. ... Iskrą zapalną do napisania dzisiejszego postu była informacja na którą natknąłem się przypadkowo w serwisie informacyjnym. Oto właśnie pewne miasto podjęło uchwałę, aby zawierzyć miasto Maryji Królowej Polski. Początkowo myślałem, że jest to jednak jakiś żart i nie do końca wierząc w tytuł postanowiłem zatopić się w tekst. I rzeczywiście coś takiego nastąpiło. Początkowo zacząłem zastanawiać się w jakim celu może rada miasta podjąć taką uchwałę. Co ma natąpić po podjęciu tejże uchwały. Po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że jest to jednak manifestacja religijna. Żeby była jasność - nie mam problemu z ludźmi pragnącymi wyrażać się popr...

Październikowo

Nie wiem, gdzie mi wrzesień uciekł. Naprawdę. Dopiero, co lato się kończyło i nastąpił przyjemny wrzesień, tymczasem za oknem coraz zimniej, coraz ciemniej. O bieganiu nie piszę, bo nie zrobiłem stówy. No ba. Miałem ostatnio pewien pomysł na wpis. Otóż bodajże w Danii otworzona została szkoła, która nie uczy dzieci różnic w płci. To znaczy np. toalety są wspólne, dzieciom nie są powierzane zadania, które są typowe dla ich wieku i płci, aby mogły się same odnaleźć. Nie będę przytaczał artykułu, bo niestety go nie zachowałem, ale ciekawe byłoby go jeszcze raz przeczytać. No i tak w związku z tym miałem kilka przemyśleń, które mam nadzieję wiernie odzwierciedlę. Zdaje mi się, że społeczeństwo XXI wieku w państwach rozwiniętych brnie w jakąś przepaść politycznej poprawności. Nie chcę zabrzmieć jak prawicowy moralista, ponieważ po pierwsze primo nigdy nie utożsamiałem się w wartościami prawicowymi, a po drugie primo wyrosłem już z szufladkowania moich przemyśleń. Dochodzę jednak do wnio...

Wrześniowo

Witam. Jesień zaczyna niemiłosiernie dobijać się do drzwi. Zazwyczaj był to dla mnie owocny okres jeśli chodzi o pisanie, więc może powstanie kilka wpisów więcej niż latem. Postanowiłem mocno rozpocząć wrzesień. W sensie biegowym. Na planach jak na razie się skończyło. 31 sierpnia po dwumiesięcznej przerwie zarzuciłem 12. W kolanie poczułem, że trzeba zrobić to powoli. 1 września zamiast piąteczki była dycha. Tylko, że tym razem kolano odezwało się mocniej. I dlatego plany się szybciutko zweryfikowały. Stówki nie dam chyba rady, chociaż jak mówią "nie takie rzeczy ze szwagrem robilim"  ;-) Na razie od czasu do czasu jest orbitrek. Taki nowy - wersja "Rzeźnik". Ma dwudziestostopniową skalę.   Przy dwunastej skali czuć w nogach każdą minutę. Olivierski zaczął szkołę. Tutaj spotkała mnie pierwsza inspiracja do napisania tego posta. Tak już mam, że lubię obserwować co się wokół dzieje, a już w szczególności zachowania ludzi. No i tak sobie odprowadzam Oliviera do...

Śmiertelnie poważnie

Strasznie opornie mi się bloguje w tym roku. No ale najważniejsza jest jakość a nie ilość :-) Od jakiegoś czasu zacząłem zastanawiać się nad śmiertelnością. Nie jest to być może zbyt wesoły temat, aczkolwiek pewne przemyślenia ukierunkowały mnie właśnie na te tory. Wielu z nas żyje w taki sposób jakby śmierć nigdy nie miała się w naszym życiu zdarzyć. Tymczasem ona czai się tuż za rogiem. Być może jest już za następnym zakrętem. Być może w niefortunnym upadku a może w przypadkowo losowym zdarzeniu. Jest tam, gdzie czasem najmniej się jej spodziewamy. Jest w pięknym słonecznym poranku, albo w najchłodniejszej z możliwych nocnych czeluści. Jest w najwspanialszym przebywaniu razem lub w otchłani samotnego milczenia. Krąży wokół nas przez cały czas i gdy tylko zjawi się odpowiednia chwila podejdzie i poda rękę by przeprowadzić na drugą stronę nieistnienia. Zamknie krąg codzienności. Zamknie krąg możliwych wyborów i działań. Zgaśnie kolejna lampka na mapie istnienia. Nigdy nie bałem si...

W biegu (4)

Postanowiłem jakiś czas temu, że nie będę pisał nic na temat biegania dopóki w danym miesiącu nie przyklepię stówki. Ostatni taki wynik uzyskałem w zeszłym lipcu, ale w tym roku się uparłem jak osioł, no i musiałem. Dlatego piszę :-) A więc biegam dalej. Gdy zaczynałem największym strachem było to, że jest to jakiś sezonowy wybryk, bo udało mi się zrzucić parę kilogramów a co za tym idzie motywacja wyskoczyła w górę niczym ropa w Arabii Saudyjskiej. Na strachu jednak się skończyło (bynajmniej na razie). Podsumowując jednak pierwszy rok biegania muszę stwierdzić, że były momenty złe. We wrześniu trzasnąłem życiówkę na dychę i nóżki rwały się do kolejnych rekordów, niestety jednak chęci gdzieś się rozmyły i im bliżej grudnia tym mniej było klepania kilometrów. Doszło do tego, że w grudniu było 0. Podrażniła mnie jednak znajoma z pracy stwierdzając, że skoro nie biegam zimą to jestem sezonowcem no i zabrałem się do pracy. Nowy Rok rozpocząłem od dychy - świetna sprawa. Myślę, że będzie...

Eschatologicznie

Zastanawiałem się ostatnio nad tym jak bardzo nie jesteśmy w stanie uwierzyć we własne możliwości. Tak, wiem dziwne to raczej przemyślenia, ale natchnęło mnie. Czytałem coś gdzieś i tak sobie pomyślałem, że trzeba chyba przerzucić parę słow na bloga. Niebardzo nawet wiem, od czego zacząć. Czytałem artykuł. Nie pamiętam już dokładnie o czym był. Jedno co utknęło mi w pamięci było to,  że autorka chętnie uzasadniała swoje twierdzenia Bogiem. Coś się stało, bo Bóg tak chciał, coś innego się nie stało, bo Bóg wie lepiej. Szczerze mówiąć miałem kilka razy szansę na zderzenie się z takim podejściem, więc pewnie dlatego przeczytanie ów artykułu było tym punktem zwrotnym, w którym postanowiłem, że chyba uruchomię katalizator w postaci blogowiska :) Zanim jednak podejmę próbę skonfrontowania się z tematem muszę jeszcze wyznać, że uważam, że jestem wierzący, bo może i pewnie ma to wpływ na moje rozumienie pewnych kwestii. Pytanie pierwsze: "Czy aby napewno Bóg tak chciał?" Zdaj...